piątek, 29 stycznia 2016

Tajemnica brylantu Persefony cz.1

Witajcie!
Oto przed wami nowa seria opowiadań oraz pierwsza część. Kolejne części będę publikować co tydzień w piątki. Zapraszam do miłej lektury i komentowania.  &)
                                                                                                                           Rose


      Na tallinnowskim rynku kręciło się wiele osób. Wśród nich Bridget, która szła do Marka. Między przechodniami było dwóch mężczyzn w średnim wieku, ubranych w czarne, lśniące garnitury. Z ciekawością przyglądali się mieszkańcom, którzy w tej chwili chodzili po rynku.
     Dziewczyna skręciła w uliczkę po lewej stronie. Przeszła dwieście metrów i znalazła się przed furtką. Zadzwoniła. W drzwiach ukazał się chłopak w wieku szesnastu lat, o brązowych oczach i blond włosach. Uśmiechnął się i zaprosił Bridget do środka. Kiedy znaleźli się w środku Mark zagadnął:
-Masz jakieś nowe informację?
-Nie, myślałam, że ty coś znalazłeś. Już od trzech miesięcy nic się nie dzieje. Odkąd wróciliśmy z Japonii. Mogłabym herbatę? Strasznie zimno jest na dworze.
-Tak jasne. Zaczekaj chwilę.
     Wypiła jeden łyk herbaty i powiedziała:
-Masz nowy numer ,,Poznaj naszą planetę"? Może tam coś znajdziemy?
-Nie, ale dzisiaj wychodzi nowy. Może pójdziemy kupić?
-Dobra, chodźmy.
     Po pięciu minutach znaleźli się na rynku. Było południe. O tej porze w Estonii na ulicach było pusto, bo wszyscy mieszkańcy jedli obiad lub odpoczywali. W centrum kręcili się tylko nieliczni. Podeszli do budki z gazetami. Budka była mała, ale wewnątrz znajdowało się wiele najróżniejszych gazet i magazynów. Mark i Bridget wzięli czasopismo i podeszli do kasy. Nagle ich widok przykłuli  faceci w czarnych garniturach. Wyglądali tak dziwnie i podejrzanie, że po wyjściu ze sklepu szybkim krokiem poszli do domu Marka.


                                                                                                                             Rose
Tallinnowski rynek

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 2 Dzieci bogów

Witajcie! Dzisiaj wstawiam wam kolejny rozdział mojego opowiadania. Tylko proszę komentujcie. To naprawdę wielka motywacja. Wystarczy jedno krótkie zdanie nawet z krytyką.
Dobra daję już rozdział. 
                                                                                                       Rusałka

(wyszeptała:)



- Z-Zack... mój drogi braciszku...
  Wiedziała, że nie może tu dłużej zostać. ON by chciał by żyła. Więc MUSI przeżyć, wyczołgać się stąd na świeże powietrze. Ostatni raz spojrzała na jego osmaloną, ale uśmiechniętą twarz i odwróciła się. Zaczęła powoli czołgać się do wyjścia. Po kilku minutach wyszła z tunelu. Popatrzyła w tamtą stronę, ale nie ujrzała ciała swojego brata. Dym je zasłonił. Czuła jednak do siebie żal, że nie może go stamtąd wynieść by nie spłonął.
  Łzy wypłynęły z zaciśniętych powiek dziewczyny. Teraz nie miała nikogo. Jej brat zginąl w ogniu jak ich tata, a potem mama.
Jak żywy przed jej oczami stanął obraz pożaru. Bezwiednie zaczęła przypominać sobie co się wtedy stało:
-Uciekaj! Szybko!
-A ty?! Tato!!!
-Biegnij za mamą! Szybko!
-Tato!!! Nie!!! Nie zostawię cię!!!
-A co z mamą?! Idź z nią i z bratem.
-Nie! - tupnęła nogą dziewczynka. Zaczęła biec w stronę taty.
-Wracaj! Sally! - krzyknęła kobieta stojąca kilka metrów dalej, trzymając małego chłopca za rękę.
Dziewczynka jednak nie zawróciła. Dobiegła do ojca i przytuliła go. A on widząc, że Sally od niego nie odejdzie, przytulił ją mocno. Miał nadzieję, że jego żonie uda się przeżyć razem z Zackiem. 

  Zaczął się rozglądać się jak uciec. Nie mógł dojść do reszty rodziny, bo zagrodził ich ogień. Zaczął iść w przeciwnym kierunku ze swoją córeczką. Nie mógł nawet biec, bo przypalona noga dawała mu się we znaki. Jednak i tak Sally ledwo za nim nadążała. Obejrzała się po raz ostatni w stronę matki i pomachała jej. Trzymała się mocno ręki ojca, ale kiedy on nagle przyspieszył pojękując cicho z bólu, prawie puściła jego rękę.  Dziewczynka nie rozumiała dlaczego mają iść szybciej i powiedziała:
- Zwolnij tatusiu. Nie dam rady iść tak szybko.
- Musimy, niestety, bo inaczej zginiemy. Chodź moja królewno - ukucnął i wziął ją na ręce.
Przestraszona spytała:
Tatusiu, co się dzieje?
- Przejście za chwilę zagrodzi nam ogień. Będę musiał skoczyć, ale nie bój się. 
Sally zrozumiała, że grozi im niebezpieczeństwo i wtuliła się bardziej w tatę. Ufała, że przy nim nic się jej nie stanie.
Kiedy doszedł do miejsca gdzie ogień był najmniejszy wszedł na kawałek betonu i rzekł:
- Rilla, przerzucę cię nad ogniem.
- A co z tobą? 
- Spróbuje przeskoczyć po tobie, dobrze Rillo?
Pokiwała główką na znak zgody. Dziewczynka ze łzami w oczach patrzyła na swojego ukochanego tatusia, który ( co było dziwne) był jej bliższy niż mama, ale nie brat. 
Ojciec przerzucił ją przez ogień. Krzyknęła z bólu kiedy płomienie musnęły jej nogi. ale po chwili była bezpieczna. Wstała płacząc z bólu, bo mocno uderzyła w ziemię i popatrzyła wyczekująco na tatę. 
- Córeczko, jak mi się nie uda skoczyć to poszukaj mamy i brata. Zaopiekuj się nimi dobrze?
I pamiętaj jak się nazywasz, RILLO - powiedział ostatnie słowa ojciec i skoczył. Ogień powiększył się bardziej kiedy mówił. SKOCZYŁ PROSTO W OGIEŃ.

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 1 - Śmierć

Witajcie! Przybywam z nowym rozdziałem Dzieci bogów. Mam nadzieję, że się spodoba i baaardzo proszę o komentarze.
                                                                                                                               Rusałka

- Uciekaj! Zostaw mnie!
- Nie! Nie pójdę stąd bez ciebie!!!
Chłopak podchodzi do leżącej dziewczyny i bierze ją na ręce, chociaż ona się wyrywa.
Wokół nich jest ogień. Nad nimi jest budynek, który może się w każdej chwili zawalić. Chłopak biegnie w kierunku, gdzie jest najwęższy ogień. Wbiega na kawałek betonu i skacze przez ogień. Syczy z bólu, gdy jego nóg dotykają płomienie. Jednak nie zatrzymuje się i biegnie dalej. Są już blisko wąskiego przejścia pomiędzy budynkami, ale  nie docierają tam. Kiedy są w przejściu, nagle, spada kilka cegieł. Jedna z nich uderza w głowę chłopaka, który pod wpływem uderzenia pada na  ziemię z pęknięta czaszką. Dziewczyna ocalała. Inne cegły, na szczęście, spadły dalej i jej nie uderzyły. Ale ona już nie zwracała na nie uwagi. Po policzkach spływały potokiem jej łzy.
- Uciekaj, Rillo...kocham cię - zdołał wyszeptać i odszedł.
- Nieeeeeee!!!!!! - krzyknęla rozdzierająco, zrozpaczona śmiercią brata.
Dławiąc się własnymi łzami zaczęła mówić:
- Nie.. Tylko nie ty... nie.. nie zostawiaj mnie... bła...gam... Nie... Nie po... Poradzę... sobie...
Potrząsnęła jego ciałem i przytuliła się do niego. Nie mogła uwierzyć, że odeszła od niej ostatnia osoba, którą kochała, której ufała. ,, To nie może być prawda'' - mówiła sobie w myślach. Z obłędem w oczach podczołgała się w pobliże ognia. Było jej gorąco i duszno. Płomienie musnęły jej twarz, a wtedy się ocknęła. Nie mogąc wstać podczołgała się znowu do  j e g o  ciała. Złapała jego zimną już rękę i wyszeptała:

Przepraszam, że tak krótko ale robię to podczas lekcji informatyki.

sobota, 9 stycznia 2016

Prolog - Dzieci bogów

Witajcie drodzy czytelnicy!
Po długiej przerwie powracam z nowym opowiadaniem.
Nie będę kontynuowała poprzedniego prologu.
To jest fragment opowiadania:

-Uciekaj! Szybko!
-A ty?! Tato!!!
-Biegnij za mamą! Szybko!
-Tato!!! Nie!!! Nie zostawię cię!!!
-A co z mamą?! Idź z nią i z bratem.
-Nie! - tupnęła nogą dziewczynka. Zaczęła biec w stronę taty.
-Wracaj! Sally! - krzyknęła kobieta stojąca kilka metrów dalej, trzymając małego chłopca za rękę.
Dziewczynka jednak nie zawróciła. Dobiegła do ojca i przytuliła go. A on widząc, że Sally od niego nie odejdzie, wziął ją na ręce.
                                                                                                       Rusałka