sobota, 28 maja 2016

Tajemnica brylantu Persefony cz.14

-W sumie, jakby podliczyć te dni, to znalezienie mapy zajęło nam mniej czasu niż przypuszczaliśmy, czyli teraz mamy ferie. - podsumował Mark, gdy szli do jego domu
-Nie tak szybko. To że znaleźliśmy mapę szybciej niż przypuszczaliśmy nie oznacza, że teraz mamy zrobić sobie wolne. Dzięki temu może uda nam się szybciej znaleźć diadem Persefony. I nie będziemy musieli czekać na wakacje. - Bridget ostudziła zamiary Marka
-Ciekaw jestem jakie miejsce teraz wskaże mapa. Co byś powiedziała na Australię?
-Mark! Czy ty jesteś normalny? Persefona i Australia się wzajemnie wykluczają. Bogini Podziemia surfująca na desce, na najsłynniejszej plaży Bondi, niedaleko Sydney. Nie to nie będzie Australia. - stwierdziła dziewczyna
-To co w takim razie proponujesz? - zapytał blondyn
-Proponuję rozłożyć mapę i spojrzeć gdzie się ukrywa Persefona. - powiedziała rezolutna Bridget
-Że też wcześniej na to nie wpadłem. - odparł z sarkazmem Mark - Przecież każdy potrafi spojrzeć na mapę. Bridget psujesz zabawę! Chciałem pozgadywać gdzie może być żona Hadesa, a ty wolisz nie mieć satysfakcji z tego że może zgadłaś.
-Bardzo śmieszne. Myślisz, że mam ochotę zakładać, że w tym i tym miejscu jest bogini. I to jeszcze z tobą, który może strzelać bez końca.- zaczęła się przekomarzać
-Nie chcesz to nie. Ale później mi nie mów, że mogliśmy się sami domyślić tego.
-Uwaga! Przygotuj się na przygodę, bo Persefona ukryła diadem i koronę w ... - mówiąc to otworzyła mapę. Ku jej zdziwieniu mapa była pusta, lecz po chwili zaczęły się pojawiać magiczne linie. Linie zarysowały kontury Ameryki Południowej, a chwilę potem, na konturze pojawił się brylant. Ale nie na środku kontynentu tylko na terenie Peru. Brylant przybrał niebieską barwę i nagle powierzchnia, którą zajmował zaczęła się powiększać ...  
                                                                                                                          Rose


poniedziałek, 23 maja 2016

Tajemnica brylantu Persefony cz.13

     Otworzyli skrzynię. Na dnie leżała mapa. Byli zdziwieni, bo mapa nie była z pergaminu tylko z normalnego, białego papieru. Mapa z XXI wieku. To znaczy, że Persefona żyje i chce, by jej diadem został odnaleziony. Mark i Bridget przyjrzeli się uważnie, na samym dole mapy widniał napis Persefona .Nie mogli w to uwierzyć. W końcu znaleźli ją! Znaleźli mapę! A więc to nie jest legenda!                                                                                                                                                          -A niech to! Jest południe, a my wylądowaliśmy w jakimś przeklętym Mopti! – denerwował się John
-A co chciałeś wyskakiwać z pociągu? Poza tym jesteśmy tutaj, aby przeszkodzić im w ich tajemniczej zagadce. – uświadomił go drugi garniturowiec
-I niby w tych strojach mamy się nie wyróżniać. – powiedział patrząc na swój garnitur – A już myślałem, że szef zwariował. My mamy tutaj szukać skarbu? Przecież jesteśmy w Afryce, a  w Afryce nic nie ma. A poza tym oni już go na pewno znaleźli.
-Nie bądź taki mądry! Nie mogli go znaleźć, bo jeszcze tutaj nie dotarli. Pamiętasz jak wysiadaliśmy z pociągu? Czekaliśmy aż wszyscy wysiądą, a wśród wysiadających ich nie było. Wobec tego jesteśmy pierwsi na miejscu. - Stwierdzając ten fakt złośliwy uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Czekaj ty no! Ale jest dwunasta, a my tu przyjechaliśmy wieczorem.
-No i co z tego?
-A to że oni mogli nas dogonić.
-A niech to! Przeklęte dzieciaki! Jestem bardzo ciekaw, ile jest wart ten skarb skoro szef nam kazał nam ich śledzić? 
     W tym samym czasie estońscy przyjaciele z mapą ukrytą głęboko w plecaku, siedzieli już w samolocie lecącym do Tallinna. Mieli zamiar obejrzeć mapę dopiero w domu.

                                                                                                                                     Rose


sobota, 14 maja 2016

Tajemnica brylantu Persefony cz.12


     Po kilku minutach spojrzeli przed siebie. Przed ich oczami ukazała się przepiękna świątynia. Była jedyna w swoim rodzaju, charakterystyczne, wystające ze ścian żerdzie nazywane torons wykonane były z drewna palm z gatunku winodań i służyły za swojego rodzaju rusztowanie, dodatkowo upiększając meczet. Świątynia miała błotny tynk, na który zgubny wpływ miało wiele czynników, m.in. opady w porze deszczowej, ogromne upały i susze na przełomie kwietnia i maja. Na samym czubku meczetu-świątyni Mark i Bridget mogli zobaczyć strusie jaja. Postanowili wejść do środka. Obeszli budynek naokoło, lecz nie znaleźli drzwi. Jak się później okazało, mieszkańcy modlą się przed, a nie w środku. Przyjrzeli się dokładniej. Istniał tylko jeden sposób wejścia – musieli wspiąć się po żerdziach wystających z każdej ściany, żeby potem wejść przez okno. Niezły pomysł! Tylko jak zawsze istniało jedno wielkie ALE. Otóż musieli to zrobić najdyskretniej, tak żeby nikt ich nie zauważył, bo meczet należał do wyznawców islamu, więc jakby zobaczyli dwójkę nastolatków z Europy, którzy naruszają spokój ich świątyni, to nie zostaliby mile potraktowani. Rozejrzeli się wokoło. Ani jednej żywej duszy. Zaraz nie pod północną ścianą spał tutejszy Malijczyk. Przyjaciele postanowili dostać się do środka najszybciej jak będą mogli, tylko dlatego, żeby nie wzbudzić uwagi tutejszych i garniturowców. Najbliższe okno znajdowało się osiem metrów nad ziemią.                                          
     Po pięciu minutach byli już wewnątrz. W środku świątyni panował półmrok. Gdzie by nie spojrzeć znajdował się kurz, kurz i jeszcze raz kurz. Najgorsze było, to że nie mieli zielonego pojęcia, gdzie Persefona mogła ukryć mapę. Uzgodnili, że zajrzą wszędzie, w końcu nie mogła tak samoistnie wyparować, zresztą garniturowcy jeszcze tutaj nie byli, bo kurz był nienaruszony. Z tą myślą zaczęli przeczesywać wnętrze. Było tutaj wiele ksiąg, ale nie takich drukowanych na białym papierze, tylko ręcznie pisanych, na pergaminie, które mogły mieć dziesięć stuleci. Gdzie, by nie spojrzeć tam same książki i książki, ale … tam w rogu pod warstwą ksiąg leży… niemożliwe… stara skrzynia, można by stwierdzić, że może pamięta jeszcze czasy starożytne, mitologiczne, a może nawet samą Persefonę?

                                                                                                                                                       Rose







piątek, 6 maja 2016

Człowiek bez imienia c.d.

     Kiedy otworzyłam na ostatnim wpisie z wczoraj zdziwiłam się, bo mama zostawiła mi na tej stronie wiadomość.
-Mogę zobaczyć ten pamiętnik?
-Oczywiście - mówiąc to podała mu czerwony zeszyt.
-Skąd wiedziałaś o moim istnieniu?
-Znalazłam pana adres i nazwisko w wiadomości do mnie skierowanej, w tym oto pamiętniku.
-Czytałaś go?
-Próbowałam, ale wszystkie wpisy mamy były zaszyfrowane, oprócz tej do mnie.
-Ciekawe. Znalazłaś ten list, który twoja mama wczoraj znalazła na poczcie?
-Niestety nie.
-Jak się nazywasz?
-Joanna Secret.
-Zaprowadzisz mnie do domu?
     Pół godziny później doszliśmy do celu. Dom był otoczony drzewkami wiśniowymi, które o tej porze roku wypuszczały śnieżnobiałe kwiatki. Na drzwiach widniał numer 69. Sherlock otworzył drzwi. Na środku korytarza leżała, tak jak opisała Joanna kobieta. Miała brązowe, rozczochrane włosy, niebieską sukienkę, która zmieniła kolor na czerwony. Sherlock przyklęknął przy niej i przyjrzał jej się dokładniej.
-Została otruta śmiertelną dawką arszeniku, następnie zrzucona ze schodów. To nie jest krew człowieka, ktoś musiał ją nienawidzić, że aż w tak okropny sposób ją zamordował. - powiedział mój przyjaciel, po czym zwrócił się do dziewczynki - Pożyczam pamiętnik. - powiedziawszy to wyszedł.
     Później, gdy znaleźliśmy się na Baker Street Sherlock zadał mi pytanie:
-Co o tym sądzisz, Watsonie?
-Cóż, wydaje mi się, że musisz rozszyfrować ten pamiętnik. - odparłem
-To też, a potem udać się na Picadilly Circus.
-A dlaczego akurat tam?
-Widziałeś ,,krew" na sukience? - zapytał, pokiwałem potwierdzająco głową, a on mówił dalej - To nie była krew tylko rozpuszczona w wodzie czerwona farba do malowania twarzy, którą stosują ludy zamieszkujące Afrykę. Lecz obecnie, w Londynie jest jedno miejsce, w którym można ją znaleźć - w cyrku na Picadilly Circus! - gdy skończył mówić, usiadł nad pamiętnikiem i się zamyślił. Przepisał na kartkę przed ostatni wpis, który wyglądał tak:  

እኔ ደግሞ ከእኔ ስሙን መንገር ነበር; እርሱ ከእኔ የሚፈልገውን ነገር አናውቅም. ከዚያም ከተወሰኑ ወራት በኋላ ከእኔ አምስት ዘሮች ብርቱካናማ ይልካል
Po chwili zerwał się z krzesła i klasnął w dłonie.
-Już wiem! Ten tekst jest po amharsku. Jest to język semicki z grupy etiopskiej! Pisze: ,,Nie wiem, czego ode mnie chciał, nawet nie zdradził mi swojego imienia. Po czym po kilkunastu miesiącach wysyła mi pięć nasion pomarańczy ... " Sprawa jest prosta Watsonie! Mordercą był Etiopczyk, który teraz znajduje się w londyńskim cyrku.

Rusałka&Rose Glonomóżdżek

poniedziałek, 2 maja 2016

Człowiek bez imienia

    Pewnego dnia do mojego przyjaciela przyszła mała dziewczynka, co było nadzwyczajne, ponieważ do Sherlocka przychodzili starsi od niej. Miała sześć lat, blond włosy, brązowe włosy i piękną różową sukienkę.
-Sherlock Holmes? - zapytała
-Tak to ja. W czym problem?
-Moja mama... - zaczęła mówić z płaczem - leży zabita... w... w domu.
-Opowiedz, jak to się stało.
-Moja mama zawsze wstawała wraz ze wschodem słońca. Pracowała na poczcie. Wczoraj kiedy segregowała listy, znalazła jeden zaadresowany do niej. Wiem to, bo poszłam za nią, żeby się nie nudzić w domu. Pismo, którym był zaadresowany list było niechlujne i olbrzymie. Mina mojej mamy od razu się zmieniła po przeczytaniu listu z łagodnej na przestraszoną. Wtedy wystraszyłam się na dobre, bo nigdy jej takiej nie widziałam. Potem zobaczyłam jak chwyta torebkę i rzuca się do wyjścia, więc musiałam szybko pobiec, żeby znaleźć się w domu przed nią. Następnego dnia szłam do szkoły na dziesiątą. Wstałam godzinę wcześniej. Schodząc na dół nasłuchiwałam odgłosów krzątania się mamy po kuchni, ale w całym domu panowała cisza. Wystraszyłam się i pobiegłam do jej sypialni. Spała. Obudziłam ją i gdy spojrzała na zegarek szybko zerwała się z łóżka. Przyszykowała mi śniadanie i z niepokojem wyszłam do szkoły. W szkole cały czas myślałam o tym liście, który ona znalazła na poczcie. Co też tam mogło być? Wiem, że na pewno nic miłego. - dziewczynka wstrzymała oddech- Gdy wróciłam ze szkoły... - zaczęła płakać - zobaczyłam ją na środku korytarza ... leżała poturbowana. Nie wiedziałam co robić. Wystraszyłam się i spanikowałam, a po chwili zaczęłam krzyczeć. Na szczęście mieszkamy na odludziu i nikt mnie nie usłyszał i nie zawiadomił policji.
-Co zrobiłaś potem? - zapytał Sherlock 
-Postanowiłam przejrzeć pamiętnik mamy, żeby zrozumieć kto i dlaczego ją zabił. Kiedy otworzyłam pamiętnik na ostatnim wpisie z wczoraj...

                                                                        c.d.n.

                                                                                            Rusałka&Rose Glonomóżdżek