piątek, 19 maja 2017

Tajemnica brylantu Persefony cz.19

     Jeszcze dalej w głębi ich oczom ukazało się mnóstwo korytarzy poprzecinanych rzeczkami. Scenografia Podziemia była zarazem przejmująca jak i nieco straszna, a także zachwycająca. Upajając się mroczną atmosferą przyjaciele zaczęli przeskakiwać rzeczki, co chwila zmieniając korytarze, wciąż nie wiedząc gdzie podążać dalej. Gdy przeskoczyli już z dwadzieścia rzeczek ujrzeli salę tronową. Była tak niesamowita, że na chwilę bezmyślnie wstrzymali oddech. Była wielkości delty Wisły. Oświeltały ją złote żarówki porozwieszane co metr na suficie, a może na sklepieniu, bo po zadarciu głowy w górę wyglądały jak gwiazdy na niebie. Dookoła sali rosły drzewa, które ani w jednym stopniu nie przypominały tych rosnących na powierzchni Ziemi. Drzewa te zamiast owoców lub liści miały małe brylanciki, topazy, rubiny, perły, opale, diamenty, agaty, obsydiany i wiele innych drogacennych kamieni szlachetnych, których ludzkie oko nigdy nie widziało w takiej ilości za jednym razem. Po środku stały dwa trony należące do Pana Podziemia - Hadesa i jego cudownej żonki - Persefony. Bridget i Mark osobiście bardziej uwielbiali Persefonę i to z oczywistego powodu - była ona osobą dzięki, której śledziły ich ,,pingwiny lądowe", zakradali się do świątyni w Mopti, żeby potem pojechać do Ameryki Południowej i znaleźć się w końcu w tym oto miejscu. Nie pomijając przy tym niezapomnianych przygód na lotnisku w Polsce! Ale oba trony były w tej chwili puste. W sali tronowej nie było nikogo.
     Nagle Bridget i Mark usłyszeli damski piękny, a zarazem przerażający głos:
-O! Hadesie! Nowe ofiary przyszły błagać cię o śmierć! - zawołała Persefona - Serio? Nie ma w Peru lepszych miejsc do zwiedzania, tylko Podziemia? Zdajecie sobie sprawę, że Hades was tak szybko nie puści.
-Witaj Persefono! Właśnie ciebie szukaliśmy. Dobrze, że przyszłaś. - powiedziała Bridget
-Mnie? Po co niby mielibyście mnie szukać?
-Nie wiem, jakby ci to powiedzieć, ale potrzebujemy wskazówek do... no wiesz do czego. - zaczął tłumaczyć Mark
-Do śmierci? - nie strzeliła Bogini Śmierci
-Nie. - powiedziała stanowczo Bridget - Do odnalezienia twojego brylantu.
-Szukacie mojego brylantu? Serio? - nie dowierzała Persefona - Co wam po nim?
-No, bo wiesz my lubimy tajemnicze zagadki, a twój brylant bez wątpienia nią jest. A poza tym staramy się uniknąć zagrożenia, jakim byłoby wpadnięcie twojego skarbu w łapska złych kolesi wyglądających jak pingwiny lądowe. Wyobrażasz sobie jaka to byłaby masakra. Zło przejmuje władzę nad światem i w dodatku stają się wiecznie młodzi. - nawijał Mark
-Zaraz, zaraz! Skąd wiecie, że mój brylant przynosi wieczną młodość? - zapytała zdernerwowanym głosem córka Zeusa.



                                                                                                                   
                                                                                                                                       Rose                     

piątek, 12 maja 2017

Droga dla odległych serc - Neda

     Pierwsze dziesięć mil przeszły szybkim krokiem i wróciły do wynajętego mieszkania nieco później niż planowały. Mieszkanie było żółtym, jednopiętrowym budynkiem zlokalizowanym przy wjeździe do Neda. Trawa rosnąca wokół schroniska wyglądała na idealną do urządzenia na niej pikniku.
- Zamknięte, ale jest podany numer telefonu. - orzekła Mary - Obawiam się, że będziesz musiała poczekać tutaj, dopóki nie znajdę kogoś odpowiedzialnego za to.
     Alice i Chloe zdjęły plecaki i usiadły na trawie. Chodzenie z ciężkim plecakiem na ramionach było bardzo męczące, zwłaszcza na początku. Nie tylko z powodu wagi, ale także ograniczonych ruchów. Alice czuła się jak wagon metra: ciągle hamowany i przyspieszany. Ale po przejściu kilku mil, zaczęła spacerować i oddychać, tak jakby miała drugą naturę i prawie musiała się starać, żeby zatrzymać swoje stopy.
     Mary zjawiła się parę minut później z członkiem służby ochrony cywilnej, który otworzył drzwi i zaprosił je do środka. Chloe i Alice poczuły ulgę, kiedy usłyszały słowa: gorąca woda.
     Po wyjściu mężczyzny, Chloe mogła w końcu podłączyć telefon do gniazdka elektrycznego, ale miał on zbyt mało mocy, by włączyć się natychmiast.
- Sprawiasz wrażenie, jakbyś stęskniła się bardziej za tym chłopakiem niż za rodzicami. - zauważyła Mary
     Miała rację. Alice poczuła szybsze bicie swojego serca, kiedy próbowały przywrócić telefon do życia. Kiedy po długich pięciu minutach logo producenta pojawiło się na ekranie dziewczyny ucieszyły się.
     Chloe wpisała kod pin i dwie kuzynki czekały aż załadują się esemesy. Wkrótce telefon zaczął piszczeć bez przerwy.
- Dziewięć wiadomości! - wykrzyknęła Chloe - O nie...! Tylko pięć od Jacka.
- Otwórz je! - odpowiedziała Alice. Po Alice pierwszym mailu do Jacka, Chloe pełniła rolę lektora dla ich.
- Zabieram się za to! W pierwszym pisze:


 Hej! Właśnie opuściłem Tui. 
Naprawdę nie mogę się doczekać zobaczenia ciebie w Santiago!
 Czekaj na mnie: jestem w drodze;) Até breve!

     Chloe zmarszczyła brwi.
- Co to até breve znaczy?
- To po portugalsku. - powiedziała Alice - Co jeszcze napisał?
- Drugi esemes:


Mam nadzieję, że wylądowałyście bezpiecznie w A Coruña!
 Jestem w połowie dzisiejszego etapu: sześć mil dalej niż rano, 
ale jeszcze sześć mil więcej do wieczora... 
Mam nadzieję, że również się zbliżacie!

- Słodkie!
- Dawaj trzeciego!
- Pisze:

Dotarłem! Jestem wyczerpany, ale zakwaterowanie wydaje się w porzo...
 Mam, że wasz lot był udany. Dajcie mi znać jeśli u was wszystko w porządku!
 Beijos!

- To znaczy buziaczki. - przerwała Mary. Przestała udawać, że nie jest zainteresowana. - Mój kumpel jest Portugalczykiem. - dodała
- Ostatni ma tylkodwa słowa! - Chloe kontynuowała

Boa noite.

- To wszystko!
- To dobranoc, nieprawdaż? - zapytała Alice. Mary skinęła głową.
- Mam nadzieję, że nadal mówi po angielsku! Jak tak dalej pójdzie, jego wiadomości będą tylko po portugalsku. - narzekała Chloe
- Myślę, że to słodkie. - powiedziała Alice

                                                                                                                                             Rose

czwartek, 4 maja 2017

Recenzja#8 - Kirsty Moseley - ,,Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno"

    ,,Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" jest NIESAMOWITY!!! Dawno nie czytałam tak dobrej, takiej wciągającej książki, z którą megaciężko jest się rozstać. Nie dość, że przeczytałam ją 4 razy! Niewiarygodne! Jeszcze nigdy nie przeczytałam żadnej książki oprócz tej cztery razy?! Pomyślicie, że to szaleństwo, ale jak wam wpadnie w ręce ta książka to...
     Opis na okładce z tył nie oddaje tego co jest w środku. Więc myślę sobie: kolejne zwyczajne romansidło. I co? Oczywiście, że jestem w błędzie. Podczas czytania pierwszego rozdziału znowu nasuwa mi się myśl: ten rozdział mogła napisać Rusałka. Dosłownie jej styl.  Czytam dalej. I już w drugim rozdziale styl pisania Rusałki wygasa. Tydzień później pokazuję ten fragment Rusałce, żeby przeczytała. Przeczytała i zgodziła się ze mną. Niewyobrażalne! Choć najpierw powiedziała, że ją ta powieść nie zainteresuje. I co potem? Tak się wciągnęła, że trudno mi było wyrwać jej książkę z rąk, tak żeby jej nie podrzeć.
     Do głównych bohaterów można zaliczyć: Amber, jej brata Jake i Liama - najlepszego kumpla Jake. Jak możemy się dowiedzieć z tyłu okładki Liam i Jake to szkolni celebryci i największe ciacha. ,,Byli w ostatniej klasie i każdy chłopak chciał się z nimi trzymać, a każda dziewczyna marzyła, żeby wylądować w łóżku z którymś z nich." Ekstra brat i jego kumpel, co nie?
     Na początku dla Amber Liam na rozdwojenie jaźni, jak to pięknie ujęła. W dzień jest niefajnym gościem, a w nocy zamienia się w boskiego chłopaka, takiego o jakim marzy każda dziewczyna - słodkiego, miłego, czułego i kochanego chłopaka. Odkąd Amber skończyła osiem lat każdą noc spędza z Liamem. Pomimo tego, że każdej nocy śpią razem nie są parą. Czy to możliwe, żeby w nocy kochać lub lubić daną osobę, a w dzień za nią nie przepadać? Tak właśnie zaczyna się relacja Amber i Liama. Czy przerodzi się w coś większego? A jak tak, to w jaki sposób? Czy będą razem szczęśliwi?
     Nie chcę wam więcej nic pisać, bo boję się, że za dużo streszczę. A poza tym żadne słowa nie są w stanie oddać uroku tej książki. Tak mnie zafascynowała, że nawet powzięłam myśl o napisaniu scenariusza do niej.


💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗



                                                                                                                             Boskiej lektury!

                                                                                                                                     Rose