piątek, 27 października 2017

Podróż 13 - Ziemia wulkanów

     Będąc w Salwadorze i spacerując wokół wulkanów przypomniał mi się fragment mojej ukochanej książki. Akcja miała miejsce w roku 1902, w jednej z warszawskich szkół. Nauczyciel geografii akurat tego dnia zapomniał okularów. Zaczyna odpytywanie i wyczytuje nazwisko Tymowskiego. I w tym momencie do odpowiedzi zamiast Tymowskiego przystępuje WILMOWSKI. Krasawcew zadaje mu trzy pytania. Teraz najbardziej pasującym pytaniem do mojego otoczenia byłoby drugie, tyle tylko, że zamiast Meksyku byłby Salwador, a brzmiało ono tak:
- Wymień najważniejsze wulkany Meksyku!- Najważniejszymi wulkanami Meksyku są: Orizaba wysokości pięciu tysięcy pięćdziesięciu metrów i Popocatepetl, czyli Popo, mający wysokość pięć tysięcy czterysta pięćdziesiąt metrów. Zamykają one kotlinę Meksyku od południa i nadają jej krajobrazowi swoiste piękno.*
     Nie mogłam się powstrzymać i przytoczyłam też wzorową odpowiedź Tomka. Och, jak ja uwielbiam Tomka jest moim autorytetem. Ale chwila miałam opowiedzieć o Salwadorze, a nie Meksyku i Tomku. Kiedy Wilmowski stał u odpowiedzi i opowiadał o meksykańskich wulkanach, wyobraziłam sobie, że zamiast niego ja tam stoję i mam wymienić najważniejsze wulkany Salwadoru.
Na niewielkiej powierzchni Salwadoru można doliczyć się aż 21 wulkanów. Część z nich jest już wygasła, jednak druga część wciąż dymi i może zagrażać. Jednym z najaktywniejszych jest Izalco wysokości tysiąca dziewięciuset sześćdziesięciu pięciu metrów. Charakteryzujący się skalistymi szczytami z dymiącymi fumarolami. Najwyższym jest Santa Ana mająca wysokość dwóch tysięcy trzystu set osiemdziesięciu sześciu metrów. Ze jej szczytu można zobaczyć turkusowe wody ,,laguny" mającej temperaturę 80 stopni Celsjusza. Jednak najpiękniejszym jest El Boqueron (Szerokie Usta), który wchodzi w skład jednego ze szczytów Quezaltepec. Jego krater liczy czterdzieści pięć metrów głębokości. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1917 roku, więc na własną odpowiedzialność można zejść do środka krateru. Droga do niego prowadzi przez piękny zadbany ogród, pełen drzew i kwiatów.
     Oprócz geografii istnieje także miejsce związane z miłosną legendą - Puerta del Diablo. Pewnego dnia diabeł zakochał się w dziewczynie, wzbudzając przy tym gniew jej ojca. Ojciec dziewczyny postanowił złapać diabła. Zalotnik uciekając rozbił skałę, która się rozstąpiła tworząc wrota, przez które uciekł. I dzisiaj w tej bramie możemy spotkać zakochane pary, tulące się i spoglądające w dal na piękny krajobraz Salwadoru. 



________________
* frag. Tomek w krainie kangurów - A. Szklarski


niedziela, 15 października 2017

Jason McBest i meksykańska historia

     Dawno, dawno temu kiedy jeszcze istniały wakacje i miałem o więcej więcej wolnego czasu wybrałem się do Meksyku. Do jakiegoś miasteczka, ale już zapomniałem nazwy. Od razu jak przyjechałem zgłosiła się do mnie kobieta i prosiła o rozwiązanie sprawy, która była nieźle pokręcona. Widzicie jaki jestem sławny. Przyjeżdżam w nieznane miejsce i już wszyscy mnie rozpoznają i proszą o pomoc.
     Oto jej historia:
     To wydarzyło się dwadzieścia lat temu. Pewnej burzowej nocy na świat przyszła dwójka dzieci: chłopiec i dziewczynka. Bogaty mieszczuch chciał mieć jako potomka syna, który odziedziczyłby jego spadek. Los chciał jednak inaczej. Kiedy dowiedziałam się, że moja pani urodziła córeczkę poprosiłam kobietę znającą się na ziołach i asystującą przy porodzie, żebyśmy podmieniły dzieci. Tak, to był mój pomysł, gdyby mieszczuch się o tym dowiedział wybuchłaby straszna kłótnia, a tego chciałam oszczędzić mojej pani. Znachorka zabrała dziewczynkę i zniknęła. 
     Kilkanaście lat później natknęłam się na nią przypadkiem w lesie. Moja pani bardzo chciała poznać swoją córkę, więc zapytałam się tej znachorki, gdzie obecnie znajduje się dziewczyna. A ona tylko wzruszyła ramionami i poszła. Dogoniłam ją i próbowałam od niej wyciągnąć tą informację. Jednak moje starania okazały się nadaremne. Miesiąc później dowiedziałam się, że zaginęła w Puszczy Amazońskiej.
     Moja pani bardzo chciałaby poznać swoje dziecko i dowiedzieć się, gdzie na tym wielkim świecie ono obecnie przebywa. Proszę, jest pan naszą ostatnią deską ratunku. Panie McBest proszę nam pomóc. 
     Zgodziłem się pomóc. Zbieranie infomacji rozpocząłem od domu matki zaginionej dziewczyny, podmienionego chłopca i mieszczucha.
-O, czy to pan jest tym sławnym Jasonem McBestem? - zapytała pani domu
-Tak, to ja. Miło mi państwa poznać. - zwróciłem się do trójki mieszkańców tej posiadłości. Poczęstowano mnie kawą. Po chwili dołączyła do nas piękna dziewczyna. Jak się potem okazało była to Esmeralda - żona syna właścicieli domu. Jose Armando wyjawił mi, że jego żona jest niewidoma. Po przyjrzeniu się meksykańskiej piękności, opowiedziałem po części o mojej nowej zagadce do rozwiązania, oczywiście pomijając, niektóre szczegóły (szczególnie te o mieszczuchu!). Kiedy zapoznawałem ich z historią uważnie przyglądałem się ich reakcji, na niektóre fakty. W momencie, kiedy doszedłem do osoby znachorki Esmeralda poruszyła się gwałtownie. Okazało się, że znała ją i kobieta zostawiła jej list. Żona Jose Armanda wyszła na chwilę, wracając chwilę później z listem. Podała mi go. otworzyłem zaklejoną kopertę. List był zaadresowany do Esmeraldy i napisany był po hiszpańsku, ale mi to nie przeszkadzało, bo hiszpański to mój ubóstwiony naj naj język.

Querida Esmeralda,
te escribo desde Venezuela. Quiero decirte al final la verdad 
que escondí malvadamente ante ti toda tu vida.
No eres mi hija. Jose Armando y te intercambiaron
cuando naciste. 
Todo lo que sucedió fue la culpa de amo de casa.
Lo siento por todo.

Kochana Esmeraldo,
piszę do ciebie z Wenezueli. Chcę w końcu wyznać ci prawdę,
którą nikczemnie ukrywałam przed tobą przez całe twoje życie.
Nie jesteś moją córką. Jose Armando i ty zostaliście zamienieni
kiedy się urodziliście.
Wszystko co się wydarzyło jest winą pana domu.
Przepraszam za wszystko.
    

    Po przeczytaniu przeze mnie listu nastąpiła cisza, podczas której wszyscy byli zbyt oszołomieni by rzec choćby słowo. List od znachorki wyjaśnił wszystko, więc uznałem, że wykonałem już swoją robotę i wyszedłem z posiadłości, którą zamieszkiwali ludzie z niecodzienną historią rodzinną.
¡Hasta luego México!
                                                                                                              Rose