piątek, 26 stycznia 2018

Sprzedawca snów cz.2

     Mężczyzna bez pośpiechu skierował się w stronę pulchnej, niskiej kobiety. Wiedział dokładnie, o którą chodzi. Była ubrana według najnowszej mody. Jaskrawo różowa suknia jeszcze bardziej ukazywała jej otyłość. Czerwony kapelusz z kwiatami zasłaniał jej prawie całą twarz. Pulchne ręce trzymały koszyk ze świeżymi bochenkami chleba i ciepłymi bułeczkami.
     Powoli podszedł do kobiety.
- Przepraszam - rzekł uprzejmie - Pani Hilda Millison?
- Tak - przytaknęła zdziwiona opiekunka. Jej stalowe, szare oczy patrzyły na niego krytycznie. Nie uszedł jej uwadze dziwny strój przybysza.
- Chciałbym zaopiekować się Aileen - powiedział jedwabistym głosem z lekkim uśmiechem.
- Słucham? - spytała zdumiona.
- Chciałbym zaopiekować się Aileen - powtórzył cierpliwie.
- Tak od razu? Skąd pan ją zna? - była podejrzliwa.
- Spotkałem ją kiedyś - odrzekł wymijająco mężczyzna.
- No dobrze, ale to nie jest tak od razu. Trzeba...
- Ona mnie potrzebuje teraz - przerwał jej stanowczo - Mogę dać pani za to jeden sen.
     Uchylił wieko koszyka i wyjął jeden ze słoików. W środku unosiła się mgiełka w kolorze zielonym. Wcisnął go kobiecie do ręki i odszedł szybkim krokiem zostawiając kobietę w szoku.
- Chodź - chwycił dziesięciolatkę za rękę. Mężczyzna zaczął iść przed siebie. Chciał jak najszybciej zniknąć w tłumie. Wiedział doskonale, że muszą w ciągu pół godziny wynieść się z tego miasteczka. Będą ich szukać.
     Z lekkim rozbawieniem pomyślał o tej starszej kobiecie, Hildzie. Ciekawa co zrobi z jego snem. Jaka była zdumiona! Opłacało się stracić jeden słoik za jej minę. Dziewczynka szła za nim ufnie. Choć paliła ją ciekawość gdzie tak szybko idą, milczała. Czuła, że to nie czas na takie rozmowy.
Intuicyjnie wyczuwała też, że przy tym człowieku będzie bezpieczna. Cieszyła się, że zgodził się z nią wędrować. Nie będzie już miała tych monotonnych dni w sierocińcu. Tak jak rodzice będzie podróżować. To od zawsze było jej marzeniem.
     Nie minęło dużo czasu, a byli już poza miasteczkiem. Udało im się wymknąć niezauważenie.
Gdy znaleźli się na głównej drodze, zatrzymali się.
- Gdzie pójdziemy? - od razu spytała się dziewczynka.

                                                                                                                             Rusałka

sobota, 20 stycznia 2018

Sprzedawca snów cz.1

     Było już około dziesiątej nad ranem. Na przedmieściach szedł młody człowiek. Wyglądał dziwacznie. Ubrany był w złocisty płaszcz, który sięgał prawie do ziemi i czarne spodnie. Przy pasie miał miecz.
     Gdy szedł ulicą wielu przechodniów się za nim oglądało. Stanowił niecodzienny widok.
W lewej ręce miał koszyk, w którym coś pobrzękiwało. Szedł pewnym siebie krokiem. Spoglądał hardo na każdego kto mu się przyglądał.
     Przybył do tego miasta tylko z jednego powodu. Nie lubił ciekawskich ludzi. A tu było ich pełno. Wolał swój świat. Ale musiał tu przybyć. Pewna osóbka wezwała go we śnie. To nie zdarzało się często. Ona (bo to była dziewczynka) nadawała się na jego następczynię. Oczywiście dopiero za kilkaset lat go zastąpi, ale musi się wiele nauczyć. 
     Dotarł do rynku. To tutaj miał ją spotkać.
     Młodzieniec szedł powoli i przeszukiwał wzrokiem tłum. Dzisiaj była sobota, czyli dzień targowy, a co za tym idzie pełno ludzi. Trudno tu kogokolwiek znaleźć. Głośny gwar rozmów irytował go. Rozglądał się pomiędzy stoiskami. Tu mniej zwracał na siebie uwagę. Każdy był zajęty kupnem potrzebnego towaru, nie przyglądał się obcym przybyszom. Jego wzrok nieustannie błądził między ludźmi.
     Nagle mężczyzna przystanął. Niedaleko ujrzał grupę dzieci, stały przy jednym ze stoisk z biżuterią. Przepychały się.
     Ale ujrzał też ją. Małą osóbkę. Stała dalej i zamyślona przypatrywała się temu wszystkiemu.
     Ona była mądrzejsza od dzieci w jej wieku. Wiedziała, że za chwilę sprzedawca towaru przegoni ich, bojąc się kradzieży. Zresztą, uważała, że nie ma sensu przyglądanie się biżuterii, skoro i tak nie można jej mieć. Czarne, lekko falowane włosy były charakterystyczne przy tych jasnowłosych ludziach. Wyróżniała się z tłumu.
     Czując na sobie czyjś wzrok odwróciła się w stronę mężczyzny. Gdy do ujrzała jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Jej blada twarz kontrastowała z kruczoczarnymi włosami i czerwonymi ustami. Jednak uśmiech i zaczerwienione policzki sprawiały, że dziewczynka wydawała się piękna. Jej szare oczy błyszczały niesamowicie.
     Nie podbiegła do niego, jak to czynią to dzieci w jej wieku. Stała w bezruchu. Sprzedawca ruszył w jej stronę. Przepychał się wśród ludzi, by dotrzeć do niej. Małej, dziesięcioletniej sierotki.
- Witaj, Aillen.
Dziewczynka tylko z uśmiechem skinęła głową.
- Co robimy? - spytała wreszcie po chwili milczenia.
- Gdzie twoja opiekunka? - zignorowałem jej pytanie. Aileen była z domu dziecka.
- Gdzieś tam - machnęła ręką w kierunku straganu z wypiekami.
- Poczekaj tu na mnie. Porozmawiam z nią.
- Dobrze - przytaknęła jedynie. Nie zadawała zbędnych pytań. Wyczuła, że teraz byłyby one nie na miejscu i pozostałaby bez odpowiedzi na nie.
    Patrzyła tylko na oddalającą się postać z zainteresowaniem. Była ciekawa jak rozpozna panią Hildę. Przecież jej nie znał, a ona mu nic o niej nie powiedziała.

                                                                                                   Rusałka