piątek, 28 września 2018

Sprzedawca snów cz.7

     Arilen zdjął swój płaszcz, powiesił go i podszedł do Aileen.
- Musisz coś zobaczyć - powiedział cicho. Dziewczynka odwróciła się zaciekawiona, a mężczyzna podszedł do stolika, gdzie leżał koszyk ze snami i wyjął jeden z nich. Jako jedyny miał wzory na szklanym słoiku. Odkręcił zakrętkę i powiedział słowo w nieznanym Aileen języku.
    Z niebieskiej mgiełki, która wyleciała, zrobiła się mała łódka z jednym wiosłem w środku. Dziewczynka patrzyła na to z zachwytem, a Arilen obdarzył ją uśmiechem.
- Wejdź do niej. Wybierzemy się na łapanie snów.
     Podekscytowana wskoczyła do środka, a za nią Sprzedawca Snów.
     Gdy oboje znaleźli się w środku, łódka zalśniła na niebiesko i rozpłynęła się w powietrzu. Pojawili się wśród kolorowych chmur. Aileen była zachwycona. Wstała i dotknęła pomarańczowego puchu, rozpływał się w jej dłoni.
- Popatrz - powiedział Arilen wskazując na coś nad jej głową.
     Latał tam ptak. Ale nie taki zwykły. Miał kolor zielonkawy, wyglądał tak jakby miał się za chwilę rozpłynąć.
- To sen. Tutaj jest ich bardzo dużo. Tu tworzą się sny, stąd pochodził pierwszy Sprzedawca Snów. To jest kraina Sogni.
- Jest piękna. Chciałabym tu mieszkać - rozmarzyła się Aileen. Usiadła wreszcie i teraz tylko patrzyła.
     Za to Arilen wstał i złapał ptaka. Położył go ostrożnie na dnie łodzi.
- Nie ucieknie? - spytała dziewczynka przyglądając mu się dokładnie. Ciągle trochę zmieniał kształt i falował na wietrze.
- Nie, wie kim jestem. Nie robię im krzywdy, więc nie uciekają - wyjaśnił cierpliwie Arilen.
    Mężczyzna usiadł i zaczął wiosłować. Zagłębiali się w tą niesamowitą krainę.
    Po złapaniu kilkudziesięciu snów Arilen zawrócił łódkę.
- To koniec? - spytała Aileen markotnie. Siedziała podpierając rękami brodę, zapatrzona w piękną dal. Chmury mieniły się tysiącami kolorów, jakby cały czas trwał tu zachód słońca. Drżące, uciekające sny pojawiały się co jakiś czas, szybując.
- Tak, ale chcesz jeszcze jedną podróż? Do gwiazd?
- Tak! - zawołała z radością.
     Arilen wypowiedział kilka słów i łódka wraz z nimi zniknęła. Pojawili się na ciemnym niebie. W koło było pełno świateł. Podpłynęli bliżej i dziewczynka dostrzegła, że te światła to ludzkie postacie. Mężczyźni i kobiety. Najbliższa postać miała złote włosy i szatę, blask nie pozwalał dostrzec szczegółów.
     Dziewczynka krzyknęła ze zdumienia. Jak to możliwe? W jej świecie mówiono, że gwiazdy to wielkie kule ognia. A tutaj? To latający ludzie! Gwiazda odwróciła się do nich i trochę przygasła, tak by mogli bez mrużenia oczu na nią patrzeć. Był to uśmiechnięty staruszek.
- Witaj, Arilenie - powiedziała niezwykła postać.
- Witaj, Serisie - odpowiedział Sprzedawca Snów - To Aileen.
- Ale się dobraliście imionami. Prawie takie same - zaśmiał się przyjaźnie starzec.
- Bez przesady.
- Przyszliście w sam raz na taniec gwiazd.
- Wiem.
     Gwiazda znów zaczęła mocno świecić i oddaliła się od nich, by dołączyć do pobratymców.
     I właśnie wtedy światła zaczęły się poruszać. Najpierw powoli, a potem co raz szybciej. Taniec był dziki i gwałtowny, co nie do końca pasowało do gwiazd, ale było piękne. Aileen była zachwycona, nie mogła oderwać od nich oczu.
     Światła zbliżały i oddalały się od siebie. Czasem wydawało się, że zlewały się w jedną świecącą kulę. Chwilami widać było ich ludzkie postacie, które szybko znikały w świetle.
Spektakl trwał jakąś godzinę.
     Aileen w świetle gwiazd wyglądała niesamowicie. Czarne włosy lśniły, a blada twarz jaśniała, co wręcz upodabniało ją do tańczących gwiazd. 
     Najpierw uśmiech, a potem skupienie zawitało na jej twarzy, co spowodowało, że wyglądała doroślej, a raczej dojrzalej, jakby widziała coś poza tymi gwiazdami, jej oczy w tym czasie były głębią, w której można było się zatopić nie znajdując dna, a jaśniały niespotykanym blaskiem. Chłonęła te chwile całą sobą.
     Arilen, gdy tak na nią patrzył był zachwycony, to zdarzenie wydarzało się raz na kilka tysiącleci i obiecał sobie, że na wszystkie z nią będzie tu przylatywał, by tylko ujrzeć to niespotykane zjawisko, taką zmianę wyglądu.
     Łódka zmaterializowała się w pokoju. Wrócili do, i tak niezwykłej, rzeczywistości. Aileen od razu wyskoczyła z łódki i położyła się na łóżku.
- Jutro na targu kupimy ci jakieś ubrania - powiedział Arilen.
     Ale dziewczynka nie odpowiedziała, była tak zmęczona, że zdążyła usnąć, więc Arilen podszedł do niej i przykrył ją ostrożnie kołdrą. 
     Tym razem nie otworzył snu, było to niepotrzebne, on już był w niej i na razie nie potrzebowała innego.
     Potem sam się położył. Nie był jakoś bardzo zmęczony, ale nie miał co innego robić. Sny do słoików chciał powsadzać z Aileen. No właśnie, co za dziewczynka. Z nią jest zupełnie inaczej, myślał.
     Blask księżyca oświetlał jej bladą twarz. Był ciekaw skąd naprawdę pochodzi. Przecież do tamtych ludzi, gdzie mieszkała nie pasowała. Tam wszyscy mieli jasne włosy, niektórzy brązowe. Czarnych nikt. Może pochodziła z Ergen? Nie, oni mają śniade twarze, a jej jest blada, tylko włosy są podobieństwem. A z tego miasta? Tu jest całkowita mieszanka ras. Może stąd pochodzi? Albo może z Ceinny... Ech, jutro się popyta kilku osób co sądzą na ten temat. Znużony wreszcie usnął.
     Aileen obudziła się, gdy słońce było już wysoko na niebie. Dochodziła dwunasta, ale dziewczynka o tym nie wiedziała. Rozejrzała się po pokoju i zobaczyła, że Arilena nie ma.

Rusałka

piątek, 21 września 2018

Sprzedawca snów cz.6

- Masz przyjaciół? - zmieniła temat Aileen. On spojrzał na nią zdumiony. Nie spodziewał się takiego pytania, ale to jeszcze dziecko, pewnie wiele razy go zaskoczy.
    Arilen milczał przez chwilę szukając w myślach kogoś kto byłby mu bliski.
- Nie... Wiele osób znam, ale to nie przyjaciele. Ale kiedyś... Zresztą, nieważne.
- Ja nigdy nie miałam kogoś takiego. Będziemy przyjaciółmi?
     Mężczyzma spojrzał jej głęboko w oczy. Widział w nich nadzieję, ale gdzieś dalej smutek.
- Tak. Będziemy bardzo blisko. 
- Tak bardzo się cieszę! - zawołała z radością, podskakując.
    Patrzył na to z uśmiechem. Miło było mieć kogoś takiego przy sobie.
- Daleko jeszcze? - z zamyślenia wyrwał go głos Aileen. Stawała się coraz odważniejsza i zadawała coraz więcej pytań. Ciekawe czy on też taki był, gdy uczył go Eras.
- Odpowiesz mi? - zapytała jeszcze z miną świadczącą, że nie da za wygraną.
     Mężczyzna rozejrzał się najpierw, a na jego twarz wpłynął uśmiech.
- Widzisz tamten szyld z księżycem? To tam.
     Dziewczynka od razu z zainteresowaniem zaczęła przyglądać się tawernie.
     Weszli przez wąskie drzwi. W środku było prawie pusto. No tak, o piątej rano raczej nie było gości.
    Arilen od razu podszedł do lady. Siedziała tam, na krześle młoda, wysoka kobieta. Miała rude włosy sięgające do pasa. Okrągła, ładna twarz rozjaśniła się w uśmiechu, gdy zobaczyła mężczyznę z dziewczynką.
- Witajcie! Arilen! Jak dawno cię nie widziałam.
- Zmieniłaś się.
- Dziwisz się? Ostatnim razem byłeś tu ponad sto lat temu. Miałam wtedy jakieś piętnaście lat.
- No tak. Dasz nam pokój?
- Oczywiście. A kogo tu ze sobą przyprowadziłeś? - spytała patrząc przyjaźnie na dziewczynkę.
- To moja uczennica, przyszła następczyni. Ma na imię Aileen.
- Och, jakie masz szczęście! To zaszczyt zostać wybranym. A! I mów mi Resa - powiedziała z entuzjazmem.
- Dobrze - powiedziała dziesięciolatka przyglądając się rudowłosej. Od razu poczuła do niej sympatię.
- No, to zaprowadzę was do pokoju. Chodźcie za mną.
     Ale z jednego ze stolików rozległo się wołanie.
- Ej, Resa! Daj jeszcze piwa! To będzie ostatnie!
- Och - jęknęła - Poczekajcie chwilę.
     Podeszła do siedzącego mężczyzny. Twarz miał całą czerwoną, ale nie wyglądał źle.
- Słuchaj, nie dam ci nic więcej. Wynocha! Dawno powinieneś już był wyjść stąd.
- Ale, ale... - zabełkotał.
- Nie. - odrzekła stanowczo Resa. Popchnęła go z krzesła tak, że znalazł się na ziemi i się odwróciła.
     Gdy doszła do lady, zobaczyła, że mężczyzna niechętnie idzie w kierunku wyjścia. Cały czas zerkał na nią gniewnie.
- Terr - zawołała donośnie. Po chwili pojawił się koło niej rosły młodzieniec.
     Popatrzył tylko na pijaka, a ten od razu wybiegł z lokalu. Bał się go.
- To Terr, mój mąż - przedstawiła mężczyznę.
- Arilen - odpowiedział Sprzedawca Snów podając mu rękę i mierząc badawczym spojrzeniem - A to Aileen.
- Cześć - mąż kobiety uśmiechnął się do dziewczynki, ale jego oczy pozostały zimne. Dziesięciolatka nie o dwzajemniła uśmiechu tylko mocniej ścisnęła rękę Arilena.
- To ja zaprowadzę wreszcie gości do pokoju, a ty zarygluj drzwi - powiedziała Resa do swojego męża.
     Aileen zamykały się oczy ze zmęczenia. Mało brakowało, a usnęłaby na stojąco. Weszli schodami na górę, a potem korytarzem aż do ostatniego pokoju po lewej stronie.
- Jest największy i ma dwa łóżka - wyjaśniła Resa otwierając drzwi.
- Dziękuję.
- Na ile zostaniecie? - spytała jeszcze kobieta stając w drzwiach.
- Jeszcze nie wiem, zależy ile będzie nabywców i w ogóle... 
- No tak. Za jedną noc płacicie 10 irów - kobieta już odchodziła gdy odwróciła się i spytała - Poinformować Ygera?
- Jeśli możesz - zgodził się Arilen rozglądając się po pokoju.
- Zrobię to jutro rano. Prześpijcie się jeszcze kilka godzin - powiedziała jeszcze. Arilen skinął w podzięce głową, a ona wyszła.
     Pokój był skromny. Dwa wąskie łóżka, stolik i krzesło. Ściany były pewnie wcześniej białe, a teraz szarawe.
     Arilen odłożył koszyk na stół i usiadł na łóżku. Dziewczynka za to mimo zmęczenia, podeszła do okna. Zanim rozciągał się widok na miasto. Na niektórych uliczkach można było dostrzec ludzi, ale nie wiele osób o takiej godzinie było poza domem.

Rusałka

piątek, 14 września 2018

Sprzedawca snów cz.5

     Z lasu wyłoniły się niewyraźne postacie, poruszały się bardzo szybko. W świetle wschodzącego słońca można było dostrzec, że to dwa wilki z ludźmi na grzbiecie. Biegły obok siebie, ich pasażerowie najwidoczniej spali.
     Zwierzęta sunęły cicho przez łąkę. Z dala widać już było miasto, a raczej jego mury i wysokie budynki.
     To był inny świat niż znała Aileen. Piękniejszy i bardziej groźny. Wilki przeniosły ich tam przez portal.
     Arilen znał każdy kąt tej miejscowości, choć rzadko tu bywał. Bo raz na kilkaset lat nie można nazwać częstym. Dziewczynka poruszyła się niespokojnie. Vagus mówił coś do niej.
     Po chwili się przebudziła i usłyszała:
- To Estrellas. Miasto gwiazd. Piękne... I groźne.
    Patrzyła z zachwytem na miasto. Arilen, który również się zbudził, nie bardzo mu się przyglądał. Znał je wystarczająco.
- Vagusie, możesz już się zatrzymać, dojdziemy pieszo - powiedział mężczyzna.
    Wilki przystanęły.
- Żegnajcie - powiedziała Aileen.
    Arilen nie pożegnał się z nimi ani słowem. Skinął tylko głową i odwrócił się. Czekało ich jeszcze ponad pół godziny drogi.
- Aileen, chodźmy.
- Dobrze, gdzie jesteśmy? Tu jest... inaczej. Nawet powietrze ma jakiś zapach - zauważyła dziesięciolatka.
- To od miasta. Przenieśli nas do Ogis. Tu jest inaczej niż w twoim świecie. W mieście nie jest zbyt bezpiecznie, więc trzymaj się blisko mnie i bądź uważna.
- Dobrze. A co tam będziemy robić?
- Będę sprzedawać sny. Dawno tu nie byłem, więc powinno być dużo nabywców.
- Ja kiedyś też będę? - zmarszczyła brwi dziewczynka. Nie wydawało jej się to interesujące.
- Tak, ale to nie jest nudne - powiedział z uśmiechem - Zobaczysz.
- Aha... A długo będziemy w mieście? - zadała kolejne pytanie.
- Nie wiem...
     Mężczyzna zagłębił się w swoich myślach. Nie był przyzwyczajony do długich rozmów. Tyle lat wędrował sam... 
     Aileen patrząc na niego zrozumiała, że on nie chce z nią rozmawiać, więc przyglądała się tylko coraz bardziej przybliżającemu się miastu. Ciekawiło ją, jak tam będzie. Miała jeszcze miliony pytań. Ale nie chciała się naprzykrzać. Trochę bała się, że jeszcze by ją zostawił lub oddał znów do sierocińca. A ona przecież chciała przygód!
     Po jakimś czasie doszli do drogi prowadzącej do miasta. Było na niej pusto. Tylko raz ktoś przejechał konno. 
     Gdy przeszli przez bramę dziewczynka zatrzymała się. Arilen miał rację. Nie przypominało tego co znała. Złapała mężczyznę za rękę, a on spojrzał na nią zdziwiony. Po chwili zrozumiał, że to wszystko ją przytłoczyło. 
- Spokojnie, nic ci się nie stanie - uspokoił ją.
    Dziewczynka nic nie odpowiedziała, ale poczuła się lepiej.
- Pójdziemy do mojej znajomej. Prowadzi tawernę.
- A jak będziesz sprzedawał sny? Na straganie?
- Nie. Rozniesie się wieść, że tu jestem, będą przychodzić sami. Większość ludzi nie ma pojęcia, że sprzedaję sny. I nigdy się nie dowiedzą. One są cenne, nie mogą trafić do byle kogo.

                                                                                                                          
                                                                                                                               Rusałka