sobota, 21 grudnia 2019

Nocna rozmowa cz.4

— Tak, właśnie. Miłość. W rodzinie, między przyjaciółmi, bo mogę im powiedzieć wszystko.

— Rozumiem — odrzekła drżącym głosem. Wspomnienia wracały, natarczywie jak zawsze.

— Coś się stało?

— Nie — zaprzeczyła i uśmiechnęła się lekko by pokazać, że jest okej.

— Widzę, że jest inaczej. Tak samo robiła moja siostra. Przypominasz mi ją.

— To o niej wcześniej mówiłeś? — spytała niepewnie. 
Wiatr poruszał jej włosami, przypomniał sobie, kiedy widział swoją siostrę w podobnej sytuacji. Tylko zapłakaną. 

— Tak, ale nie mówmy o tym. — powiedział cicho i dodał — Powiesz mi, co się dzieje?

— Wspomnienia — powiedziała wreszcie niechętnie.

— Rozumiem.

      Tym razem milczeli dłużej, każde zanurzyło się w swojej przeszłości. A gdy, dziewczyna na niego spojrzała, ujrzała łzy w jego oczach, a gdyby on spojrzał na nią, zobaczyłby je także.

      Dudniąca muzyka z dołu ucichła, a zamiast niej poleciała wolna piosenka. Chłopak odwrócił się do niej z zawadiackim uśmiechem na ustach.

— Zatańczysz? — spytał.

     Ona roześmiała się, pokręciła głową, ale wreszcie się zgodziła. 

     Chwycił więc jej rękę i przyciągnął ją do siebie. Zaczęli powoli poruszać się w rytmie muzyki.

     Jej serce mocniej biło, była z nim tak blisko, głową prawie dotykała jego klatki piersiowej, a jej dłonie w jego rękach drżały, nigdy nie była tańczyła z obcym chłopakiem. Czuła lekkie duszności, mimo że była na świeżym powietrzu.

— Dobrze tańczysz.

— Dziękuję — zarumieniła się lekko, lecz on i tak nie mógł tego dostrzec w ciemności.
Skończyli tańczyć w milczeniu, tylko czasem ich wzrok się spotykał, rozpalając w nich obu zapomniane uczucia.
      Po piosence znów stanęli przy barierce.

— Czy jest tak, że im bardziej czegoś pragniemy, tym jest to dalsze? Mniej możliwe? — spytała nagle.
      Znów zaciskała ręce na barierce, jakby bała się upadku. Właściwie, naprawdę tak było. 

— Nie wydaje mi się, przecież im bardziej tego pragniemy, tym bardziej do tego dążymy, staramy się. Więc jest większa szansa, że się uda.

— No tak, ale czasem to już chyba nie jest możliwe.

— A może to tylko tobie się tak wydaje?

— Nie wiem — westchnęła — Może tak.
     Zadrżała cała, tym razem z zimna. Chłopak zauważył to.

— Może wejdziemy do środka, w końcu na dworze nie jest najcieplej.

— Dobrze — zgodziła się. 

       Żal jej było opuszczać balkon, tutaj mogła patrzeć w niebo, ale nie chciała przeziębić się przed wigilią, co może i tak zrobiła, w końcu długo stała na zimnym powietrzu.

        Chłopak otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę, która od razu skierowała się w stronę łóżka. Usiadła na brzegu, a on podszedł do niej i usiadł obok. Tutaj było jeszcze ciemniej, ale żadne z nich nie czuło potrzeby zapalania światła, poznali się po ciemku i miało tak zostać. 

— Nie sądzisz, że powinieneś już iść na dół? — spytała, a widząc zdziwiony wzrok chłopaka, szybko dodała — Nie żebym cię wyganiała, tylko zastanawiam się, czy nie chcesz iść na dół, do swoich znajomych.

— Nie chcę — powiedział cicho, nie patrząc na nią — Oni wszyscy już się upili, jak mówiłem, chcą zapomnieć.

— Ty też? — spytała, patrząc na niego łagodnie.

— Tak — westchnął.

— A jednak jesteś tu, a nie tam — zauważyła. 

— Czasem trudno nie pamiętać o bólu, nienawidzę go, ale stał się częścią mnie. Ty mi pozwoliłaś dzisiaj chwilami zapomnieć — spojrzał na nią z uśmiechem — To lepsze niż alkohol. Ten wieczór był jednym z najlepszych.

— Cieszę się — uśmiechnęła się jakby żywiej, z prawdziwą radością. Oczy znów zalśniły, jakby te słowa dodały im sił.

      Wstała z łóżka i włączyła światło, a potem się przewróciła. Chłopak zerwał się z łóżka i podszedł do niej, ale ona już wstawała. Podał jej rękę, a ona ją złapała.

— To przez moją chorobę, czasem mi się zdarza — wyjaśniła, patrząc w podłogę.

— Ej, spójrz na mnie — powiedział zmartwiony.

      Podniosła lekko głowę i spojrzała. A chłopakowi aż tchu zabrakło w piersiach. Była piękna. Puścił jej rękę, bo nawet nie zauważył, że trzymał ją cały czas. 

— Usiądźmy — powiedziała, nie zdając sobie sprawy, jakie wrażenie wywarła na Juanie. Na niej, jego wygląd nie zrobił takiego wrażenia, ona była zachwycona tym co chłopak mówił i w jaki sposób, a nie wyglądem. 

— Nie patrz tak na mnie — zwróciła wreszcie mu uwagę, bo nie odrywał od niej wzroku. Zaczęła wyczuwać, że mu się spodobała. To było całkiem nowe uczucie, pierwszy raz w życiu poczuła się naprawdę ładna. Doceniona.

— Przepraszam, po prostu zamyśliłem się — skłamał, a ona spojrzała na niego z lekkim zniedowierzaniem.

— Okej — powiedziała jednak i dodała — Może zejdziemy na dół?

     Tego pytania się po niej nie spodziewał.

— Na pewno chcesz? — upewniał się jeszcze. 

— Tak — odpwiedziała z nieoczekiwaną pewnością siebie. Uśmiechnęła się do niego i wstała, nie zamierzała marnować już ani minuty. Jeśli śmierć miała przyjść, to co za różnica w jakim momencie? 

                                                                                                                                Rusałka

sobota, 7 grudnia 2019

Nocna rozmowa cz.3

— Tam na dole, ludzie właśnie się upijają, by zapomnieć o problemach. Zgromadzili się wszyscy, dla których jutrzejsze święta będą najgorszymi dniami.

— To wiele wyjaśnia — znów westchnęła — Czemu na świecie jest tyle zła?

     Odpowiedziała jej cisza. Bo tym razem co miał jej odpowiedzieć?

— W nocy zawsze wszystko wydaje się inne — zmieniła temat, chociaż właściwie, może nie do końca.

— Tak, w nocy można zobaczyć więcej.

— Dużo więcej — zgodziła się z nim, odwracając się do niego i obdarzając uśmiechem, oczy jej błyszczały, jakby miała łzy, ale tylko chwilę. Nawet nie wiedział, czy tylko mu się nie wydawało.

— Boisz się śmierci? — spytała lekko wyzywająco. Zmieniała się co chwilę, raz taka, raz inna. Nieuchwytna. 

     Tym razem on się roześmiał zaskoczony.

— Nie wiem, nigdy o tym nie myślałem.

— Ja myślę o niej codziennie. Nigdy nie wiesz, co cię spotka, nie wiesz, czy jutro nie umrzesz —odpowiedziała, patrząc mu przekornie w oczy.

— No tak, ale... Nie wyobrażam sobie tego, jestem młody, nie mogę teraz umrzeć.

— A jednak tyle młodych ludzi umiera w wypadkach, z powodu chorób. To jest możliwe, nie wiesz, co będzie jutro. Nawet nie wiesz, czy się obudzisz.

— Masz rację, ale śmierć wydaje się czymś odległym.

— A mi bliskim. To taka dawno niewidziana przyjaciółka, od wielu lat nie mogę doczekać się, kiedy mnie odwiedzi.

     Spojrzał na nią zdumiony. Takich słów się nie spodziewał, pomimo widocznego smutku dziewczyny.
     Zbliżył się do niej i położył rękę na jej ręce, którą trzymała się poręczy, zadrżała na dotyk.

— Nie mów tak — powiedział łagodnie — Życie jest najpiękniejszym darem, nie możesz zrezygnować z niego i na nią po prostu czekać.

— Mogę — odpowiedziała z kpiącym uśmiechem — Bo właśnie to robię.
Mówiąc w ten sposób, nie poznawała siebie, ale to już było normalne. Ciągle udawała.

— Ale nie czujesz się z tym dobrze — stwierdził — Czemu tak żyjesz? Zamykasz się na ludzi i czekasz na śmierć? Co to za życie?

— Nie wyciągaj pochopnych wniosków, nie znasz mnie — broniła się, jednak po chwili dodała z westchnieniem — Ale chyba masz trochę racji.

— Może jesteś zamknięta, to jednak znałem osobę, która myślała podobnie. I nie udało mi się jej uratować.

— Przykro mi — szepnęła jedynie, wiedząc, jak to jest kogoś stracić.

— Była moim promyczkiem słońca, moją gwiazdką, a zgasła tak szybko — powiedział, przypominając sobie uśmiechniętą twarz siostry.

— Czasem tracimy ludzi, których kochamy. 

     I milczeli, wpatrując się w te kilka gwiazd widocznych na niebie.

— Czuję się zagubiona w tym wielkim świecie. Abstrahując od tego, co mówiłam. Po prostu nie wiem co mam robić, do czego dążyć.

— Do szczęścia, radości, spokoju. Ludzi, którym zaufasz.

— Tak sądzisz? Naprawdę? — spojrzała mu w oczy z nadzieją. Ale w głębi serca czuła, że to niemożliwe. 

— Tak. W takim miejscu będzie ci dobrze.

— Ale czy kiedykolwiek znajdę takie miejsce? — wątpiła w to. 

— A tutaj jak ci jest? — spytał, patrząc na nią badawczo. 

— Chyba nie będę potrafiła być do końca szczęśliwa. Choroba mi tyle odebrała — zmieniła temat, nie chciała odpowiadać na to pytanie. 

— A na co chorujesz? - spytał niepewnie, jakby bojąc się, że ją spłoszy.

     Spojrzała na niego w milczeniu, patrzyła mu długo w oczy, nim się odezwała.

– Nie ważne. To tylko choroba, która zniszczyła mi życie — znowu mówiła kpiącym tonem, ale też trochę zrezygnowanym — Mogę umrzeć w każdej chwili, ale mogę przeżyć jeszcze nawet te siedemdziesiąt lat. Niepewność czasem mnie męczy.

— Nie musisz nic mówić, jak nie chcesz— powiedział z lekkim żalem. 

— Dużo przeżyłam w życiu, nie tylko tę chorobę, może dlatego już nie mam sił, by walczyć i mam wszystkiego dość. Ale nie przejmuj się, teraz tak mówię, a za chwilę znów będę się śmiać i tylko chcieć wolności.

– Każdy jej pragnie.

— Ty też? — spojrzała na niego uważnie, jakby te słowa miały wielkie znaczenie.

— Tak, tylko chyba definiuję ją inaczej niż ty. Dla mnie to nie ucieczka. Dla mnie to miłość.

— Miłość? — powtórzyła lekko zaskoczona, przypomniało jej się, że kiedyś też tak uważała. Jak dawno temu to było!

                                                                                                                               Rusałka