— Jestem chora, ukryłam się tutaj przed światem — powiedziała, nie patrząc na niego — Moi rodzice mnie męczyli, nie mogłam już ich znieść. Schroniłam się tutaj, na drugim końcu kraju i wyłączyłam telefon. W końcu już jestem dorosła.
— Jak się nazywasz? — chłopak dopiero teraz uświadomił sobie, że nie znał jej imienia.
— Therese — skłamała, nie chciała, by dowiedział się, kim jest.
— Ja jestem Juan.
— Wiem, Mike opowiadał mi o tobie.
Nie rozumiała, dlaczego przed dzień wigilii urządza imprezę. Wszyscy powinni teraz wyspać się, a jutro jeszcze pomagać rodzicom w przygotowaniach. Tak zawsze było u niej.
— Twoi rodzice tu przyjeżdżają?
— Nie, na szczęście to do nich goście przyjeżdżają, a z rodziną Mike'a i tak nie mają kontaktu. Na szczęście. Ale Mike, to kuzyn od strony taty, właściwie to dalszy, kiedyś przyjaźniliśmy się, dlatego tu przyjechałam, wiedziałam, że mi pomoże.
Znów nie wiedział co odpowiedzieć. Czuł się dziwnie onieśmielony, nie podobało mu się to uczucie.
— Wyglądam na zdrową? — spytała po chwili ciszy, znów na niego nie patrząc.
— Tak, wyglądasz normalnie — odpowiedział ostrożnie chłopak. Jej oczy były tylko smutne, a twarz wyrażała źle ukrywane zmęczenie.
Roześmiała się wdzięcznie, ale z nutą goryczy, przechylając się jeszcze bardziej za barierkę. A potem odwróciła się w jego stronę. Zacisnęła ręce na barierce, czuła się trochę słabo, ale uparcie chciała tu stać.
— Czemu nie jesteś na dole? — spytał, przyglądając się jej uważnie, wyglądała niezwykle w nocy. Światła z daleka oświetlały lekko jej sylwetkę, sprawiając, że wyglądała jak nie z tego świata.
Roześmiała się lekko.
— Wolałam być tutaj — wzruszyła ramionami — Wolę patrzeć w gwiazdy, pomarzyć. Nie lubię imprez. - Znów się zaśmiała, kręcąc głową. — Nie wiem, czemu ci to mówię. - Znów spojrzała mu w oczy, ale tylko chwilę, potem znów patrzyła w niebo.
— Jestem chora — powiedziała zduszonym głosem — Nie mogłabym tańczyć. Nie mogłabym pić alkoholu. Nawet nie powinnam długo stać. Po co miałabym tam być?
Drgnął zaskoczony, nie spodziewał się, tego, co powiedziała. Może jej drżące ręce, były z tego powodu?
Milczeli, nikt nie chciał przerwać ciszy. Chłopak wypatrywał gwiazd, tak, jak ona. Dostrzegał też dalekie budynki, całe oświetlone, pełne banerów. Noc była czymś pięknym. Wreszcie odezwała się dziewczyna.
— Czemu tu przyszedłeś? Mike mówił, że nikt nie będzie mi przeszkadzał — jej wzrok błądził po niebie, a głos lekko drżał. Palce mocno zaciskały się na barierce.
— Chyba zapomniał, jaki jestem ciekawski — roześmiał się — Chciałem zobaczyć, dlaczego nie można wchodzić na górę, zawsze mogliśmy, więc upiłem Mike'a i przyszedłem. Ale ciebie się nie spodziewałem — odrzekł z lekkim uśmiechem.
Czuł, że dziewczyna jest nieszczęśliwa, ciekaw był, na co była chora, ale na razie nie pytał.
— No tak — powiedziała zamyślona i dodała — Wiesz, czasem zastanawiam się, czemu mnie to spotkało...
Milczał, czekając, aż powie coś jeszcze.
— Czasem chcę uciec gdzieś daleko, od wszystkich, by odetchnąć wreszcie od tych współczujących spojrzeń, albo tych, które mnie nie widzą. Chyba nikt nie lubi być niewidzialny dla innych.
— Znam to uczucie.
— Tak? — spojrzała na niego — Och, czasem myślę zbyt egoistycznie i zapominam, że inni też mają problemy — wykrzywiła twarz niezadowolona. Ciągle skupiała się za bardzo na sobie, choć czasem przeciwnie. Wpadała ze skrajności w skrajność.
— Chyba każdy tak ma. To normalne.
— Ale ja nie chcę, czuję się potem z tym źle — powiedziała zapalczywie, spoglądając na niego i stając na przeciwko.
— Nie możesz pomóc wszystkim. O wszystkich cały czas pamiętać.
— Wiem — westchnęła — zresztą zawsze i tak wychodzi na to, że nie pomagam nikomu.
— Skąd wiesz?
Roześmiała się, patrząc w niebo.
— Nie mam pojęcia i chcę wierzyć, że pomagam, ale dzisiaj nie mam na to sił.
Wróciła do patrzenia w niebo, próbowała dalej zagłuszyć pustkę, którą czuła.
Rusałka