Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Wstawiam to ja (rusałka ;)), a nie Rose, bo na razie ona nie może wstawiać sama postów :( Proszę, jeśli ktoś to przeczyta niech skomentuje ten rozdział. To daje dużo motywacji do pisania.
Rusałka
W końcu dotarłam na zalaną słońcem wyspę Kos. Moją podróż rozpoczęłam od Asklepiejonu. Asklepiejon to prawdopodobnie pierwszy szpital na świecie.
Zbudowano go w IV w.p.n.e., czyli już po śmierci Hipokratesa.
Początkowo była to świątynia postawiona na cześć Asklepiosa, boga
nauk medycznych. Lecz
z czasem uczniowie Hipokratesa zaczęli leczyć tam chorych.
Oczywiście stosowali zasady mistrza. Zasady te bardzo się różnią od
obecnych. Zgodnie z teorią
ojca medycyny (Hipokratesa) najskuteczniejszymi środkami
zapobiegającymi rozwojowi chorób są dieta i higiena. Aż trudno
uwierzyć, że te dwie rzeczy tak
bardzo wpływają na zdrowie i życie człowieka. Zresztą mamy dowód w
postaci samego Hipokratesa, który dożył wieku 90 lat. Obecnie uważa
się go za patrona
współczesnej medycyny. Asklepiejon został zaprojektowany na stromym
zboczu góry, na trzech tarasach, które zostały ze sobą połączone za
pomocą wysokich
schodów. Dziś niewiele zostało z dawnych budowli, ponieważ
zniszczyły je mocno dwa trzęsienia ziemi- pierwsze w 27 r.p.n.e., a
drugie w 554 r.n.e. Podziwiałam
piękne kolumny korynckie oraz monumentalne schody. Kiedy wspinałam
się na szczyt Asklepiejonu w czterdziestostopniowym upale zadawałam
sobie jedno pytanie:
dlaczego aż tak wysoko usytuowano lecznicę dla schorowanych, jak i
również pozbawionych sił ludzi? Lecz kiedy stanęłam na szczycie
świątyni, która później
stała się szpitalem, zdałam sobie sprawę, że być może pacjenci
zdrowieli od samego widoku na las cyprysów, Morze Egejskie w
kolorze indygo oraz górzyste,
tureckie wybrzeże.
Kiedy w końcu zostałam uzdrowiona i nasycona
fenomenalnym krajobrazem z Asklepiejonu, zeszłam do centrum miasta.
Dominuje tutaj architektura z okresu
panowania tureckiego. Nic dziwnego, ponieważ Kos została podbita w
1523 r. przez Turków, którzy rządzili na wyspie 389 lat, czyli aż
do wojny trypolitańskiej.
Zmęczona upałem i wrażeniami wróciłam do hotelu. W drodze do hotelu
zatrzymałam się w księgarni i kupiłam książkę o wyspie Kos.
Wieczorem tego samego
dnia zabrałam się za moją lekturę. Czytałam już od godziny, gdy
nagle przewracam kartkę i ku mojemu zaskoczeniu znalazłam
niesamowicie ciekawą informację.
Mianowicie: ,,W podziemiach Asklepiejonu kryją się dwie komnaty z
posągiem Afrodyty. Jak głosi legenda, leczono w nich choroby
weneryczne." I ja przyszły archeolog
nie domyśliłam, się że pod ziemią kryją się komnaty? No nie! Jutro
wstanę o wschodzie słońca i pójdę je odszukać. Nawet muszę je
odszukać! No nie, to jest silniejsze
ode mnie! Nie mam pojęcia jak dotrwam do rana?!
O wschodzie słońca byłam już gotowa.
Asklepiejon oświetlany przez pierwsze promienie słoneczne wyglądał
bardzo tajemniczo. Obeszłam dookoła niego.
Zatrzymałam się z tyłu ,,szpitala'' i zrzuciłam z ramienia
ciężki plecak, który ważył z tonę. W środku były m. in. pędzelki,
miotełka, notes z ołówkami, młotek, łopatka, latarka itd.
Wyciągnęłam latarkę i zaczęłam uważnie badać tylną
ścianę. Tak bardzo byłam tym pochłonięta, że nie zauważyłam, że
ktoś mi się przygląda. Właśnie już na coś natrafiłam, gdy nagle wystraszyło mnie pytanie: ,,Co
robisz?", które należało do chłopaka z czarnymi włosami,
ciemną opalenizną i greckim akcentem.
Był on w moim wieku. Tak się wystraszyłam, że przez przypadek
odwracając się, potknęłam się o kamień i wpadłam w jego ramiona.
Przeprosiłam go i się podniosłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz