Następnego dnia, piętnaście minut przed końcem podróży, zza
oknem górowała wieża Eiffla oraz tłum nielegalnych malarzy. Nagle pociąg się
zatrzymał i wyszli na ulicę Paryża. Postanowili coś zjeść, a następnie mieli
jeszcze godzinę do odjazdu autokaru, którą postanowili przeznaczyć na zwiedzanie.
Usiedli na ławeczce. Przed sobą
mieli widok owej słynnej wieży w Paryżu. Jeszcze nigdy nie byli we Francji. Postanowili
wspiąć się na Eifflę. Była ona niezwykle ogromna, można by powiedzieć, że
dotykała nieba. Miała niesamowicie olbrzymią liczbę schodów, jak i turystów.
Choć wieczorem jest mało chętnych do wspinaczki. Mark i Bridget z wielką
szybkością pokonywali drogę. Tak, że już
byli na szczycie. Widok na Paryż nocą był olśniewający, wręcz bajeczny.
Szczególnie na Łuk Triumfalny, od którego odchodziły uliczki w gwieździstym
wzorze. Najlepsze było to, że całą Eifflę mieli dla siebie. W tak romantycznym
nastroju Mark pocałował Bridget.
Omal
straciliby rachubę czasu, gdyby nie deszcz, który zdążył już się zamienić w
ulewę. Szybko pobiegli do autokaru.
–Jeszcze dwa promy i jesteśmy na miejscu!
–Możemy już powiedzieć ‘Buenos Días America’.
–Oraz: ‘Już cię mamy skarbie Persefony’. –powiedział
Mark
Dwa dni później byli już w
Urugwaju. Przedzierali się przez gęstą dżunglę, która była nie do pokonania dla
zwykłego człowieka z miasta. Nie wiedzieli, w którą stronę podążać. Nagle
skapnęli się, że mają mapę. Otworzyli ją. I ujrzeli swoje kroki oraz miejsce
skarbu. Pokazywała też, że przed nimi jeszcze kilka godzin drogi zanim zejdą do
podziemi. Ostrzegała też, że w podziemiach (podobno) Hadesa czeka ich zjawisko
śmiertelnie niebezpieczne, ale nie zdradzała jakie.
Rose