- Zamknięte, ale jest podany numer telefonu. - orzekła Mary - Obawiam się, że będziesz musiała poczekać tutaj, dopóki nie znajdę kogoś odpowiedzialnego za to.
Alice i Chloe zdjęły plecaki i usiadły na trawie. Chodzenie z ciężkim plecakiem na ramionach było bardzo męczące, zwłaszcza na początku. Nie tylko z powodu wagi, ale także ograniczonych ruchów. Alice czuła się jak wagon metra: ciągle hamowany i przyspieszany. Ale po przejściu kilku mil, zaczęła spacerować i oddychać, tak jakby miała drugą naturę i prawie musiała się starać, żeby zatrzymać swoje stopy.
Mary zjawiła się parę minut później z członkiem służby ochrony cywilnej, który otworzył drzwi i zaprosił je do środka. Chloe i Alice poczuły ulgę, kiedy usłyszały słowa: gorąca woda.
Po wyjściu mężczyzny, Chloe mogła w końcu podłączyć telefon do gniazdka elektrycznego, ale miał on zbyt mało mocy, by włączyć się natychmiast.
- Sprawiasz wrażenie, jakbyś stęskniła się bardziej za tym chłopakiem niż za rodzicami. - zauważyła Mary
Miała rację. Alice poczuła szybsze bicie swojego serca, kiedy próbowały przywrócić telefon do życia. Kiedy po długich pięciu minutach logo producenta pojawiło się na ekranie dziewczyny ucieszyły się.
Chloe wpisała kod pin i dwie kuzynki czekały aż załadują się esemesy. Wkrótce telefon zaczął piszczeć bez przerwy.
- Dziewięć wiadomości! - wykrzyknęła Chloe - O nie...! Tylko pięć od Jacka.
- Otwórz je! - odpowiedziała Alice. Po Alice pierwszym mailu do Jacka, Chloe pełniła rolę lektora dla ich.
- Zabieram się za to! W pierwszym pisze:
Hej! Właśnie opuściłem Tui.
Naprawdę nie mogę się doczekać zobaczenia ciebie w Santiago!
Czekaj na mnie: jestem w drodze;) Até breve!
Chloe zmarszczyła brwi.
- Co to até breve znaczy?
- To po portugalsku. - powiedziała Alice - Co jeszcze napisał?
- Drugi esemes:
Mam nadzieję, że wylądowałyście bezpiecznie w A Coruña!
Jestem w połowie dzisiejszego etapu: sześć mil dalej niż rano,
ale jeszcze sześć mil więcej do wieczora...
Mam nadzieję, że również się zbliżacie!
- Słodkie!
- Dawaj trzeciego!
- Pisze:
Dotarłem! Jestem wyczerpany, ale zakwaterowanie wydaje się w porzo...
Mam, że wasz lot był udany. Dajcie mi znać jeśli u was wszystko w porządku!
Beijos!
- To znaczy buziaczki. - przerwała Mary. Przestała udawać, że nie jest zainteresowana. - Mój kumpel jest Portugalczykiem. - dodała
- Ostatni ma tylkodwa słowa! - Chloe kontynuowała
Boa noite.
- To wszystko!
- To dobranoc, nieprawdaż? - zapytała Alice. Mary skinęła głową.
- Mam nadzieję, że nadal mówi po angielsku! Jak tak dalej pójdzie, jego wiadomości będą tylko po portugalsku. - narzekała Chloe
- Myślę, że to słodkie. - powiedziała Alice
Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz