środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 2 Dzieci bogów

Witajcie! Dzisiaj wstawiam wam kolejny rozdział mojego opowiadania. Tylko proszę komentujcie. To naprawdę wielka motywacja. Wystarczy jedno krótkie zdanie nawet z krytyką.
Dobra daję już rozdział. 
                                                                                                       Rusałka

(wyszeptała:)



- Z-Zack... mój drogi braciszku...
  Wiedziała, że nie może tu dłużej zostać. ON by chciał by żyła. Więc MUSI przeżyć, wyczołgać się stąd na świeże powietrze. Ostatni raz spojrzała na jego osmaloną, ale uśmiechniętą twarz i odwróciła się. Zaczęła powoli czołgać się do wyjścia. Po kilku minutach wyszła z tunelu. Popatrzyła w tamtą stronę, ale nie ujrzała ciała swojego brata. Dym je zasłonił. Czuła jednak do siebie żal, że nie może go stamtąd wynieść by nie spłonął.
  Łzy wypłynęły z zaciśniętych powiek dziewczyny. Teraz nie miała nikogo. Jej brat zginąl w ogniu jak ich tata, a potem mama.
Jak żywy przed jej oczami stanął obraz pożaru. Bezwiednie zaczęła przypominać sobie co się wtedy stało:
-Uciekaj! Szybko!
-A ty?! Tato!!!
-Biegnij za mamą! Szybko!
-Tato!!! Nie!!! Nie zostawię cię!!!
-A co z mamą?! Idź z nią i z bratem.
-Nie! - tupnęła nogą dziewczynka. Zaczęła biec w stronę taty.
-Wracaj! Sally! - krzyknęła kobieta stojąca kilka metrów dalej, trzymając małego chłopca za rękę.
Dziewczynka jednak nie zawróciła. Dobiegła do ojca i przytuliła go. A on widząc, że Sally od niego nie odejdzie, przytulił ją mocno. Miał nadzieję, że jego żonie uda się przeżyć razem z Zackiem. 

  Zaczął się rozglądać się jak uciec. Nie mógł dojść do reszty rodziny, bo zagrodził ich ogień. Zaczął iść w przeciwnym kierunku ze swoją córeczką. Nie mógł nawet biec, bo przypalona noga dawała mu się we znaki. Jednak i tak Sally ledwo za nim nadążała. Obejrzała się po raz ostatni w stronę matki i pomachała jej. Trzymała się mocno ręki ojca, ale kiedy on nagle przyspieszył pojękując cicho z bólu, prawie puściła jego rękę.  Dziewczynka nie rozumiała dlaczego mają iść szybciej i powiedziała:
- Zwolnij tatusiu. Nie dam rady iść tak szybko.
- Musimy, niestety, bo inaczej zginiemy. Chodź moja królewno - ukucnął i wziął ją na ręce.
Przestraszona spytała:
Tatusiu, co się dzieje?
- Przejście za chwilę zagrodzi nam ogień. Będę musiał skoczyć, ale nie bój się. 
Sally zrozumiała, że grozi im niebezpieczeństwo i wtuliła się bardziej w tatę. Ufała, że przy nim nic się jej nie stanie.
Kiedy doszedł do miejsca gdzie ogień był najmniejszy wszedł na kawałek betonu i rzekł:
- Rilla, przerzucę cię nad ogniem.
- A co z tobą? 
- Spróbuje przeskoczyć po tobie, dobrze Rillo?
Pokiwała główką na znak zgody. Dziewczynka ze łzami w oczach patrzyła na swojego ukochanego tatusia, który ( co było dziwne) był jej bliższy niż mama, ale nie brat. 
Ojciec przerzucił ją przez ogień. Krzyknęła z bólu kiedy płomienie musnęły jej nogi. ale po chwili była bezpieczna. Wstała płacząc z bólu, bo mocno uderzyła w ziemię i popatrzyła wyczekująco na tatę. 
- Córeczko, jak mi się nie uda skoczyć to poszukaj mamy i brata. Zaopiekuj się nimi dobrze?
I pamiętaj jak się nazywasz, RILLO - powiedział ostatnie słowa ojciec i skoczył. Ogień powiększył się bardziej kiedy mówił. SKOCZYŁ PROSTO W OGIEŃ.

Brak komentarzy: