Obudzili się wraz ze wschodem słońca. Pomimo wczesnej pory było już gorąco. Dookoła nich rozpościerał się niezwykły krajobraz. Wyglądał tak jakby pomieszać pustynię z sawanną. Na północnym-wschodzie z dala rysowały się kontury Mopti, do którego tak na oko była mniej więcej godzina drogi pieszo. Mark i Bridget wyruszyli w drogę.
- Mark, mamy mały problem. No dobra duży, ogromny. Czytałam, że w tym mieście są dwie świątynie. Do której pójdziemy?
- Zajrzyjmy do przewodnika...
-Skąd masz przewodnik? Przecież nie braliśmy żadnego z domu.
-No wiem. Tylko, że ja go nie wziąłem z Tallinna, tylko z lotniska w Tangerze. Były bezpłatne i mnóstwo ich leżało na stoliczku, a poza tym miały wyraźny napis: MOPTI, więc pomyślałem, że się przyda i wziąłem.
-Tylko nie przewidziałeś jednego. Hi, hi, hi.
-Czego, niby nie przewidziałem?
-A tego, że językiem urzędowym w Maroko jest arabski.
-No, ale nazwa miasta była normalnie napisana.
-No pomyśl, to zmyła. Powiedziałeś, że było dużo tych ulotek, co nie? Jakiego Marokańczyka interesuje oddalane ponad tysiąc kilometrów miasto. Więc ulotki są dla podróżnych, którzy myślą: ,, To powinno być po angielsku. Wezmę jedną." No i ty jesteś jednym z tych podróżnych. Zajrzyj do środka. I co?
-Nie no, nie wierzę, że mogłem się tak nabrać. Miałaś rację. Ale nie jesteśmy skończeni, bo mam ze sobą ,,Poznaj naszą planetę". - powiedział z tryumfalnym uśmieszkiem
-No to czytaj!
-,,Jest jedną z największych tego typu budowli na świecie. (...) Świątynia z zewnątrz przypomina nieco najeżony kolcami warowny budynek." - dalej przeczytał w myślach i po chwili dodał - A więc to tak! W tym mieście jest tylko jedna świątynia. Druga jest w Dżenne oddalonej od Mopti o osiem kilometrów.
-Wszystko jasne. Przyspieszmy kroku zanim całe miasto się obudzi.
Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz