piątek, 9 marca 2018

Najpiękniejsza 1/2

     W połowie roku doszła do nas dziewczyna. Bardzo ładna. Wszyscy od razu zaczęli ją nazywać "najpiękniejszą dziewczyną w szkole" Chyba każdy chłopak próbował do niej zarywać. Jednak z nikim nie chciała rozmawiać. Była bardzo zamknięta w sobie. Odpychała wszystkich. Ignorowała ich...
     Po kilku miesiącach zostawili ją w spokoju. Mi się od początku spodobała. Była niską blondynką z błękitnymi oczami. Jej figura była bardzo zgrabna. Tylko nikt jej nie znał. Przez ten czas z nikim się nie zaprzyjaźniła. Tylko jedną osobę w szkole tolerowała. Siedziały zawsze razem. Jednak jej koleżanka mówiła, że rzadko z nią rozmawia, że prawie nic o niej nie wie. To było dziwne. Jednak mnie intrygowało. Piękna dziewczyna, małomówna, zamknięta w sobie... Szybko odkryłem, że mieszka na tej samej ulicy co ja, tylko kilka domów dalej.
     Ze szkoły, najpierw wracałem idąc kilka metrów za nią, ale po jakiś dwóch tygodniach odważyłem się do niej podejść. Od razu odwróciła się w moją stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale gdy zobaczyła, że to ja uśmiechnęła się do mnie. Czułem, że to był szczery uśmiech. Pierwszy raz u niej taki widziałem. Od tego czasu zaczęliśmy wracać razem. Nigdy nic nie mówiliśmy. Czasem tylko uśmiechaliśmy się do siebie. Jednak to były najlepsze chwile każdego dnia. Iść koło niej przez te dziesięć minut.
     Potem zacząłem jeszcze chodzić razem z nią do szkoły. Nie zawsze, ale często. Uwielbiałem to. W szkole wszyscy wiedzieli, że wracamy razem, a raczej obok siebie. Najpierw z tego była kolejna sensacja, ale ucichła, gdy powiedziałem, że i tak ani razu z nią nie rozmawiałem. Ale chciałem. Bardzo chciałem ją poznać. Tą tajemniczą dziewczynę..
     Pewnego dnia, gdy wyszedłem na spacer zobaczyłem . Biegła przed siebie, jak była bliżej ujrzałem jej piękną twarz całą we łzach. Mimo strachu, że mnie odepchnie zatrzymałem ją.
Spojrzała na mnie przestraszona gotowa do ucieczki, ale gdy zobaczyła, że to ja nieoczekiwanie mnie po prostu przytuliła wybuchając płaczem. Nie do końca wiedziałem co w tej sytuacji zrobić. Jednak objąłem ją i zacząłem szeptać do jej ucha słowa pocieszenia, jak moja mama zawsze robiła, gdy płakałem. Była cała roztrzęsiona. Ciekawe czy to się stało w domu... 
Ludzie się na nas dziwnie patrzyli, ale nie przejmowałem się tym. Obchodziła mnie tylko ona.
- Posłuchaj, może usiądziemy tam na ławce? - spytałem cicho.
Chyba już nie płakała tylko się przytulała. Odkleiła się ode mnie.
- Dobrze...
Martwiłem się o nią. Miałem nadzieję, że mi wyjaśni powód płaczu. Złapałem ją za rękę i poprowadziłem na ławkę. Całe szczęście, że byliśmy przy parku.
    Gdy usiedliśmy znów była pomiędzy nami cisza, tylko tym razem napięta. Jednak nie byłem pewny jak zacząć. I czy ona mnie nie odepchnie, nie da odpowiedzi...
- Dean... - spojrzałem na nią. Jak pięknie w jej ustach brzmiało moje imię... - Ja... Przepraszam za to...
- Nic się nie stało.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona to niepewnie odwzajemniła. Znów była chwila ciszy.
- Może już pójdę... - powiedziała cicho i wstała.
- Nie. Zostań, proszę - chwyciłem ją za rękę - Co się stało że płakałaś?
- Och... - wykrztusiła i odbiegła ode mnie.
Zacząłem ją gonić. Była nawet w dobrej kondycji... Ale ja i tak byłem szybszy... Złapałem ją przy zakręcie do jakiejś ciemnej uliczki.
- Nie odpuścisz? - spytała lekko zdenerwowana.
- Nie - pokręciłem przecząco głową.
- To może powiem ci, ale nie tutaj. Chodź - teraz ona chwyciła mnie za rękę. Weszła w tą ciemną uliczkę. 
Byłem zdziwiony... 
- Gdzie idziemy? 
- Zobaczysz - uśmiechnęła się tajemniczo. Ale nadal widziałem, że była przygnębiona, że coś się stało.

                                                                                                                                Rusałka

Brak komentarzy: