Dzisiaj
opowiem wam o mojej przygodzie z kulturą Boliwijczyków.
Wydarzyło się to w
pierwszy weekend maja, gdy konstelacja gwiazd Krzyża
Południa znajdowała
się w linii prostej nad Andami. Wtedy to do boliwijskiej
Macha ściągały
reprezentacje z pobliskich wiosek. Przybywali, by z jednej
strony poświęcić
krzyż i oddać hołd Chrystusowi, a z drugiej - złożyć ofiarę
Pachamamie (Matce
Ziemi). Przyjeżdżając do Boliwii trafiłam akurat na Święto
Tinku.
Święto
Tinku z języka keczua oznacza spotkanie. Tutaj jest również znane
jako Fiesta de la
Cruz, czyli Święto Krzyża. Tradycja ta stała się przejawem obecnego
w całej Ameryce
Łacińskiej synkretyzmu religijnego, w którym to stare wierzenia
Indian przeplatają
się z chrześcijaństwem. Pomyślałam sobie, że nastała okazja do
poznania kultury
tutejszych mieszkańców. Byłam ciekawa jak oni to świętują, lecz
szybko przekonałam,
się że owe święto nie należy do tych, z których warto brać
przykład.
Pachamama
to dla Indian świętość, oś życia. Tutejszą Matkę Ziemię, można by
porównać do greckiej
bogini Demeter. Tutaj od Pachamamy zależy wiele rzeczy, m.in.
dobrobyt, plony
ziemi, woda i minerały. Dlatego wg wierzeń tubylców należy mieć z
nią dobre układy i
składać jej ofiary. I szczególnie
drugiej części zdania będzie więcej
mowy.
Podczas Tinku świętowanie trwa kilka dni. Zaczyna się w każdej wiosce od rytualnego
uboju lamy, której
krwią przyszli wojownicy smarują sobie twarz. Następnie wyruszają w
długi marsz w
kierunku Macha. Wioska Macha położona jest na płaskowyżu Altiplano w
departamencie
Potosi. To właśnie tutaj ma miejsce punkt kulminacyjny tej religijnej fiesty.
Już od niedzielnego
poranka na wiejskim placu odbywają się pochody i tańce, podczas których
ubrani w tradycyjne
stroje tańczą, podrygują i przytupują w rytm muzyki płynącej z gitarek i
piszczałek. Każda
grupa niesie ze sobą krzyż. Nie zapominajmy, że ważną rolę pełni także
chicha, czyli rodzaj
niskoprocentowego alkoholu z kukurydzy, którego tu duże zużycie wpływa
na humor
mieszkańców.
W
samo południe odbywa się uroczysta msza święta w języku keczua, podczas której
zostają poświęcone
krzyże. Lecz natychmiast po mszy krzyże schodzą na margines. Na plan
wchodzą bowiem
rytualne walki na pięści pomiędzy reprezentantami poszczególnych społe-
czności. A związane
z tym upuszczanie krwi i poniesiony wysiłek będą darami dla Pachamamy.
Jednak natychmiast,
okazało się że zwykłe bójki przeistoczyły się w walki plemienne. Podczas
Tinku mają rytualne
znaczenie, gdy odbywają się jeden na jednego. Są bardzo brutalne. Pewnie
zapytacie co na to
policja. Najciekawsze jest to że policja nie tylko nie wywołuje eskalacji, ale
wręcz cieszy się
wielkim respektem pijanego tłumu.
Nie
pytajcie mnie o wrażenia po święcie ,,spotkania". Są nie do opisania. Nie
przekonujcie
żebym wam je
próbowała opisać. Jednym słowem są po prostu zbyt drastyczne.
Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz