Zaciekawiona podeszłam bliżej, ale wtedy zauważył mnie czarnowlosy chłopak. Rodzice stali tyłem do mnie.
- To ona? - spytał ten czarnowłosy.
Od razu wszyscy spojrzeli na mnie.
- Tak - odparł tata patrząc na mnie zezłoszczony - Idź do domu Sara.
- Nie pójdę - powiedziałam. Byłam ciekawa o co chodzi i nie zamierzałan odpuścić.
- Sara, proszę idź - dodała prosząco mama. Pokręciłam przecząco głową.
- Chcesz iść z nami? - spytał brunet.
Zmarszczyłam brwi. Ja z nimi?
- Gdzie?
- Możemy ci powiedzieć tylko, jak zgodzisz się pójść. To nie są twoi prawdziwi rodzice. Oni ciebie od nich porwali, jak miałaś pół roku. Nie jesteś w ogóle z Polski.
- Co?! - krzyknęłam zdumiona i dodałam z rozpaczą w głosie - Oni... oni nie są moimi prawdziwimy rodzicami?
- Jesteśmy - wtrącili się rodzice z wystraszonymi twarzami.
- Oni przyszli i chcą cię zabrać stąd niewiadomo gdzie. Nie możesz iść z nimi, córeczko - powiedział tata. Patrzył na chłopaków jakby chciał ich zabić.
- Kłamią. - powiedział pogardliwie chłopak -Chcieli cię wykorzystać. Musisz iść z nami.
Słuchałam zdumiona. Komu wierzyć? Rodzicom czy nieznanym ludziom?
Byłam niezdecydowana. Ci obcy mówili przekonywająco. Mam 18 lat mogę iść z nimi. Ale są nieznajomymi, a jak mnie gdzieś zgwałcą lub zabiją? Albo sprzedadzą?
- Aa - przerwałam nie pewna co mówić dalej. A powiedzieć coś musiałam, bo każdy patrzył się na mnie z napięciem - Czy w każdej chwili będę mogła wrócić do domu?
- Tak - potwierdził chłopak - tylko raczej nie będziesz chciała.
- Dobrze, idę z wami.
- Nie możesz. Jestem twoim ojcem i ci zabraniam - powiedział rozzłoszczony tata.
Jednak cały czas patrzył niespokojnie na dwóch intruzów.
- Ale ja jestem dorosła. - odpowiedziałam lekko zdenerwowana - Idę z nimi.
Chłopacy do mnie podeszli.
- Dobrze robisz. Ubierz się i weź plecak z najważniejszymy rzeczmi.
- Ok - odpowiedziała tylko. Poszłam do domu, a za mną obydwaj chłopacy.
Weszli do pokoju.
- Powiemy ci coś później, w co pewnie najpierw nie uwierzysz. Ale wpierw musimy stąd szybko wyjść. Oni tylko czekają na chwilę nieuwagi, aby nas zaatakować. Widzisz? - pokazał na okno - Kłócą się. Ta kobieta ciebie pokochała mimo wszystko.
Nic na to nie odpowiedziałam. Potrzebowałam na to więcej czasu do namysłu.
Wzięłam ulubione drobiazgi i wygoniłam ich z pokoju by przebrać się. Było ciepło, więc założyłam moją ulubioną, niebieską sukienkę.
- Już się spakowałam. - odpowiedziałam niepewnie się uśmiechając. Oni też lekko się uśmiechnęli, a potem spojrzeli na siebie.
- Jestem Alan - powiedział brunet.
- A ja Leon - oznajmił drugi.
- A moje imię już znacie - powiedziałam z pewniejszym uśmiechem.
- Idźmy już. W drodze ci wszystko wyjaśnimy. Naprawdę dziękuję, że z nami poszłaś.
Nic na to nie odpowiedziałam tylko skierowałam się ku wyjściu.
Rusałka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz