piątek, 10 marca 2017

WYBRANA* Rozdział 10 - Sala

     W ich stronę biegła rudowłosa dziewczyna. 
- Znalazłam was - wydyszała z uśmiechem i przedstawiła się Sarze - Jestem Kida. Siostra tych dwóch.
- Moja bliźniaczka - dodał Alan z uśmiechem obejmując dziewczynę w pasie.
- Zwołują naradę - powiedziała Kida, zwracając się do braci.
- Wszystkich? - spytał Simon zaniepokojony.
- Nie, ale my mamy przyjść.
- Dobrze, ale teraz? - chciał upewnić się Alan.
- Niestety. Chodźcie. Do zobaczenia - szatynka objęła ich i skierowali się do wyjścia.
- Do zobaczenia - odpowiedziała cicho Sara. Była ciekawa o co chodzi, ale wolała zapytać później.
     Szła powoli, rozglądając się. To wszystko było inne. Takie... stare. Przecież na Ziemi, była już bardzo rozwinięta technika. Ale za to tutaj było tak, jak marzyła.
     Podeszła niepewnie do stolika, zauważywszy jednak, jak jakiś chłopak tak po prostu bierze bułkę, postanowiła zrobić to samo. Wzięła dużą, ciepłą bułkę. Była pyszna. Na tym świecie były o wiele lepsze. 
     Nie chciało jej się szukać czegoś z czym mogłaby ją zjeść, więc zwróciła się do wyjścia. Starała się nie zwracać uwagi na  inne osoby. Nie potrafiła do nich podejść, a robiło jej się trochę przykro, że nie ma z kim rozmawiać. 
     Gdy wychodziła zderzyła się z jakąś dziewczyną.
- Przepraszam - powiedziały, a potem uśmiechnęły się do siebie.
- Jestem Sally - powiedział brunetka.
- Sara.
- Sally! - usłyszał głos z kuchni.
- Muszę iść - dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco i pobiegła w stronę mężczyzny, który machał do niej ręką.
     Sara wyszła, nowa koleżanka też nie miała czasu. Każdy miał jakieś zajęcie. 
Przyspieszyła i szybko doszła do sali ćwiczeń. Spodziewała się ujrzeć kolejną wielką salę. Pomyliła się. Było tutaj półkole z wieloma drzwiami. Na każdych był rysunek innej broni. Weszła tam gdzie wydawało jej się, że to sztylety. Trafiła dobrze.
     Sala nie była wielka w porównaniu do innych, ale też imponująca. Było dwanaście stanowisk do rzucania. Dziesięć zajętych. Podeszła do ostatniego i zaczęła przyglądać się trenującym. Niektóre osoby pomagały sobie swoimi mocami. Po kilku minutach obserwacji wiedziała już jak powinna trzymać sztylet i jaką przybrać pozycję do rzutu.
     Ćwiczyła zacięcie bardzo długo. Nie zwróciła uwagi, że osoby, które wcześniej ćwiczyły wyszły, a na ich miejsce weszli inni.
Pot zlewał się z jej czoła strumieniami, ale chciała to umieć. Wiedziała jednak, że będzie musiała tak trenować przez wiele dni. Na koniec treningu spróbowała posłużyć się ogniem. Nie chciała zdradzać wszystkim, że może być Wybrańcem. Niestety, sztylet rzucony nie zmienił się w ognisty, tylko jej ręce stanęły w ogniu. Od razu rozejrzała się, mając nadzieję, że nikt tego nie widział. Z pozoru żadny z ćwiczących na nią nie patrzył, ale zauważyła nieznaczne uśmieszki na kilku twarzach. Uspokoiła się jednak w myślach, przecież mogą się cieszyć, że trafiają.
Dopiero teraz poczuła, że jest bardzo zmęczona. Postanowiła iść do pokoju, przebrać się i coś zjeść.

                                                                                                       Rusałka 

Brak komentarzy: