Mamma mia 2 opowiada historię dalszych losów Sophie i reszty bohaterów i jest poprzetlatana zwizualizowanymi perypetiami miłosnymi Donny w jej młodości. To tak w skrócie. Jednak kiedy wczoraj obejrzałam pierwszą część ponownie nasunęło mi się kilka rzeczy niezgadzających się z kontynuacją. Otóż Sam powinnien wyglądać mniej więcej tak jak na zdjęciu po lewej, czyli w stylu takim trochę hipisowskim, a nie jak obecny mieszkaniec Stanów (zdj. po prawej, pierwszy od lewej).
Kolejną rzeczą, która niezbyt współgrała było zachowanie młodego Harrego, który chwilami był zbyt porywczy i spontaniczny. Najbardziej mnie rozbiło to jak śpiewał Waterloo i przed momentem zanim wyśpiewał: The history book on the shelf to uderzył się dwoma rękami w klatę i to było takie komiczne. Dla mnie najlepiej spośród młodej trójki kochanków Donny zagrał Bill. Szczególnie boskie było wykonanie sceny z piosenką Why did it have to be me?. Jedną z takich ciekawych i niezbyt dotąd znanych piosenek Abby było Kisses of fire. Nie chcę też zbytnio spojlerować (powyżej opisane fragmenty znajdują się z zwiastunach), ale podobało mi się zachowanie Sky'a, który zrezygnował z kariery w Nowym Jorku i wrócił na Kalokari do swojej ukochanej. Miłość wygrała z kasą. Jednak nie podobała mi się postać babci Sophie zagrana przez Cher. Kiedy śpiewała Fernando nie umiała oddać emocji towarzyszących tej scenie, kiedy to po wielu, wielu latach spotyka swoją wielką i jedyną miłość.
Teraz czekam aż film pojawi się w sieci albo na DVD. Miłego seansu!
Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz