piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 3 - Dzieci bogów

Witajcie, dzisiaj nie poszłam do szkoły, więc mam więcej czasu i mogę wstawić rozdział :)
Dziękuję Kingo, że weszłaś na naszego bloga (ta ja cię zaprosiłam na niego :)) i dedykuję ci mój rozdział ;)
Życzę miłego czytania
                                            Rusałka

   Dziewczynka z przerażeniem patrzyła jak jej tata się spala. On nie krzyczy, tylko zaciska zęby, ale twarz ma wykrzywioną z bólu.
- Tato! Nieee...! - jej krzyk przemienia się w płacz - T-ta...to
 Nie wiedziała co zrobić, czy szukać mamy czy zostać tutaj.
     Najbardziej zapamiętała spalającą się twarz ojca. Śniła jej się do teraz. Miała wtedy 6 lat i dobrze to zapamiętała. Później do koszmarów doszła mama, a teraz pewnie Zack.

Dlaczego akurat mnie to wszystko dotyka? Czemu zostałam sama na świecie? Dlaczego wszyscy umarli przez ogień? Teraz już nie mam nikogo - myślała zrozpaczona.
 - Jestem sama na tym świecie - wyszeptała nawet nie wiedząc, że to mówi na głos.
Jej drżące usta szeptały niezrozumiałe słowa, a po policzkach spływały jej ciurkiem łzy. Miała znów ochotę rzucić się w ogień. Zapomnieć o  wszystkim. Umrzeć.
   Klęczała tak długo aż się ściemniło. Dopiero wtedy ocknęła się i rozejrzała dookoła. Przypomniała sobie całe swoje życie; wszystkie słowa i gesty. Przeżyła wszystko jeszcze raz tylko w pół dnia.
   Spróbowała wstać, ale syknęła z bólu i upadła na ziemię.
No nie, jak mam niby gdzieś dojść z obiema złamanymi nogami!? - pomyślała zrezygnowana.
Była wycieńczona wszystkim przeżyciami, więc stwierdziła, że tu zostanie.
 Popatrzyła na pogorzelisko i po chwili w jej oczach pojawiły się łzy. Tam spłonęło ciało jej ukochanego brata. Zostały tylko czarne kikuty domów. 
 Powiał chłodny wiatr. Sally skuliła się z zimna. Teraz zastanawiała się czy nie pójść gdzieś indziej. Tylko gdzie? W ogóle dziwne, że nikt jeszcze nie zauważył jej. przecież pożar był przed południem. Niby to było na pograniczu miasta,ale i tak wiele wiele ludzi się tu, zazwyczaj, kręciło. Musiał ktoś ocaleć. Zresztą też wieżowce się spaliły. MUSIAŁ to ktoś to zauważyć. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie widać budynków. To musiał być wielki pożar. Teraz już się ściemnia i pewnie dlatego nigdzie nikogo nie widać. Jutro mnie ktoś znajdzie - uspokajała się w myślach.
Stwierdziła, że musi zostać tu zostać na noc, a rano się rozejrzy.
 Westchnęła i położyła się plecami na ziemię. Niebo było bezchmurne, więc doskonale widać było gwiazdy. Kochała patrzeć w gwiaździste niebo. Znała wiele gwiazdozbiorów i gwiazd. Każda była jej bardzo bliska. Niektóre jeszcze tata jej pokazał, a inne mama. Obydwoje uwielbiali w nocy obserwować gwiazdy. 
Kilka łez spłynęło jej po policzku. Rodzice... Zack... Ich wszystkich nie ma już na tym świecie...
Jednak po chwili się opanowała. Starała się o tym nie myśleć. Po jakimś czasie zupełnie zapomniała o wszystkim. Zawsze tak miała, jak długo patrzyła w gwiazdy to tylko wymyślała nowe gwiazdozbiory i wymyślała do nich historie. 
Wreszcie zmęczona zasnęła. Śniło jej się, że wokół niej są palące budynki w jednym z nich rozpoznała ich pierwszy dom gdzie się spalił tata. W drugim ich drugi dom gdzie się spaliła mama, a w trzecim budynek w którym zginął Zack. W każdym z palących się budynków była osoba która się w nim spaliła. Sally zaś stała na środku i s przerażeniem wpatrywała się w ich twarze. chciała im pomóc, ale - jak zwykle w snach bywa - nie mogła się ruszyć z miejsca. Płakała tylko i krzyczała.
O świcie zbudziła się zlana potem.
Znów to samo - pomyślała.

Brak komentarzy: