Bridget czekała na Marka przed szkołą. Chodził on do równoległej klasy. Wracali razem do domu kiedy nadarzała się okazja. Dzisiaj mieli wiele spraw do omówienia w związku z tajemniczą wyprawą.
-Nie mogę uwierzyć, że pojutrze już jedziemy. - powiedział chłopak
-Ja też. Ciekawe jakie przygody na nas czekają? Może nie wrócimy cali.
-Nie wolno ci tak mówić. Dotychczas wszystkie misje nam się udawały, to dlaczego ta miałaby być nieudana?
***
Kilka minut później w domu Bridget.
-Jak dostaniemy się do Mali? - zapytała brunetka
-Z Estonii nie leci żaden samolot do Mali. Lecz za to leci z Rygi.
-A do Rygi dostaniemy się pociągiem.
-Właśnie. A ze stolicy Łotwy do Mopti polecimy samolotem.
-Musi nam się udać. Musimy odnaleźć skarb!
-I tajemnicę Persefony!
Lecz nie zauważyli, że pod domem obserwują ich ...
***
Mark obudził się o świcie. Spojrzał na zegarek, który wyświetlał godzinę czwartą rano. Po chwili przypomniał sobie, że to właśnie dzisiaj jedzie na Czarny Ląd. Zerwał się z łóżka i zaczął pakować walizkę. W tym samym momencie jego komórka lekko poruszyła się na biurku. Przyszedł esemes od Bridget. Pisała: ,,Czekam na ciebie w parku o 5:30. Bridget;)" Gdy skończył pakowanie poszedł do kuchni i przygotował sobie śniadanie i wziął prowiant na podróż. Po dwudziestu minutach był już gotowy do drogi, gdy nagle przypomniał sobie, że jego mama nic nie wie. Napisał jej wiadomość: ,,Przykro mi, ale nie będzie mnie dwa tygodnie. Nie martw się. Wszystko ci wyjaśnię jak wrócę. Mark" Kartkę zostawił na stole kuchennym. Jego mama wróci dopiero o dziesiątej, bo jest dziennikarką.
Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz