piątek, 23 grudnia 2016

WYBRANA * Rozdział 4 - Colin

     Leon, tymczasem, zdążył zanieść Sarę do wyznaczonego jej pokoju i oznajmić Tisie, że misja się udała. Teraz biegł do swojej dziewczyny Miry. Przez dwa tygodnie się z nią nie widział. Rozmawiał z Nitą jej przyjaciółką, która powiedziała mu, że ostatnio często chodzi nad staw, i że teraz też tam jest. Biegł z całej siły. Włosy rozwiewał mu przyjemny wiatr. Wreszcie w domu, myślał. Nagle zatrzymał się, usłyszał śmiech. Śmiech Miry, ale też... Colina? Z niepokojem podszedł nad staw. Zobaczył tam coś co złamało mu serce. Jego dziewczyna, jego Mira całowała się z Colinem! Poczuł, że za chwilę się rozpłacze. Kochał ją.
Pierwszy raz się zakochał! A ona... Patrzył na nich z wściekłością, to tak się bawi gdy go nie ma! To dlatego Nita tak na niego patrzyła i prosiła by zaczekał na nią. Wiedziała. Ale dlaczego? Dlaczego go nie kochała? Co jest z nim nie tak?
- L-Leon - usłyszał zdumiony głos dziewczyny.
- Tak, to ja - powiedział cicho. Patrzył na nią zawiedziony.
- Leon... ja... ja się zakochałam w Colinie.
- Świetnie! A kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? Biegłem tu jak głupi! I co?! Całujesz się z Colinem!
- Przepraszam - rzekła cicho - Ja... wiem mogłam ci powiedzieć, ale... ja od początku... bałam się... nie chciałam cię zranić... od początku cię nie kochałam...
     Leon widział jak Colin się na niego patrzy... z pogardą.
- Gdybyś powiedziała mi sama wcześniej to byś mnie tak mocno nie zraniła. Rozmawialiśmy przecież cztery dni temu. Nic mi nie powiedziałaś!
- Wiem, wybacz mi... - powiedziała zasmucona.
Colin cały czas milczał. Nie chciał się wtrącać. W końcu to w nim się zakochała.
Leon już nie odpowiedział. Ona go nie kocha. Nie kochała go. Okłamywała go od samego początku, te słowa huczały mu w głowie. Odwrócił się i zaczął biec przed siebie. Nie wiedział gdzie. Miał dość. Wrócił szczęśliwy, radosny do domu... a teraz...
     Chciał zapomnieć. Zapomnieć o Mirze. Jak mogła? Nie kochała go. Nie kochała. A była z nim przez rok. Wydawało mu się, że byli szczęśliwy. A jednak nie. Nie kochała go, nie kochała...
Nie miał siły biec, był wykończony. Trzeci bieg w tym dniu to było za dużo. Usiadł pod jakimś drzewem. Zemdlał. Z wycieńczenia i tych emocji. A w głowie wciąż słyszał; " od początku cię nie kochałam", "bałam się", "nie chciałam zranić"...


                                                                                       Rusałka

Brak komentarzy: